wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 64

                 To był James. Nieco się zdziwiłam jego widokiem. Dostałam SMS od niego 2 dni temu, że wyjeżdża na wakacje. Wyściskał mnie i poszliśmy do mojego pokoju. Po drodze poinformowałam chłopaków, że będę u siebie. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach. Albo mi się zdawało, albo przekręcił klucz. WTF?!
- Kocham Cię – powiedział i zaczął się do mnie zbliżać.
- James…?
- Kocham Cię. Nie mogę o tobie zapomnieć.
- James!! Odsuń się!
Chłopak złapał mnie w talii, przyciągnął do siebie i zaczął całować po szyi. Próbowałam się wyrwać, lecz nie dałam rady. Co w niego wstąpiło? Rozmawialiśmy o tym i był całkiem inny! Postanowiłam, że odpuszczę i wtedy mu się wyrwę. Musiałam udawać. Przysunęłam się do niego bliżej i spojrzałam mu w oczy.
- Kochasz mnie?
Chłopak nieco się zdziwił moim zachowaniem i zwolnił uścisk. Wykorzystałam okazję i wyrwałam mu się. Pobiegłam do drzwi, otworzyłam je i pognałam do Nath'a.
- Nath… chłopaki… - mówiłam łapiąc oddech.
- Co się stało? – pytał Max.
- James… on zaczął… mnie ca… całować...
Cała piątka zerwała się i ruszyła do mojego pokoju. Stanęłam w drzwiach pokoju Nath'a i obserwowałam, co będzie się działo. Po kilku sekundach pojawił się Max i Tom, że się tak delikatnie wyrażę „wyprowadzających” James'a z domu. Nath podszedł do mnie i przytulił.
- Wszystko OK?
- Tak – uśmiechnęłam się. Po chwili wrócili chłopcy i uspokajali mnie, że on już tu nie wróci itp. Później zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym… w pewnej chwili zorientowałam się, że nie mam przy sobie telefonu. Powiedziałam, że pójdę sprawdzić w salonie i zeszłam na dół. Najpierw, dla pewności sprawdziłam jadalnię i kuchnię. Nie ma. Udałam się do ostatniego pomieszczenia. Już z korytarza zauważyłam, że leży na fotelu.
- Tu jesteś – powiedziałam do siebie przekraczając próg, gdy nagle coś pociągnęło mnie za rękę, zatkało usta i przytknęło nóż do gardła.
- Ciii, kochanie. Masz być cicho, jasne? – ten głos… JAMES?!!
Pokiwałam lekko głową.
- James… jesteśmy przyjaciółmi.
- Jakimi przyjaciółmi?! Zakochałem się w tobie do szaleństwa, a ty cały czas pieprzysz o przyjaźni.
- Nie można nikogo zmusić do miłości…
- Znalazłaś?! – krzyczał Max z góry – powinien być w salonie!
- Ania!! Żyjesz tam?! – śmiał się Jay schodząc po schodach.
James nerwowo się poruszył i wybiegł na korytarz. Loczek na sam widok tylko otworzył buzię. Po chwili chłopcy wyszli z pokoju Nath'a i zdziwili się równie, co Jay.
- Ej, ej, ej! Ty, kręcony! Ani kroku, bo pobrudzę ci krwią podłogę!
- Puść ją! Co ona ci zrobiła?!
- Zamknij się! Kocham ją od zawsze! A ona? Tylko przyjaźń i przyjaźń! Teraz powoli wyjdę z nią na zewnątrz i odjadę, a WY za nami nie pojedziecie!
Byli bezradni. James zaczął się wycofywać. Odwrócił mnie tak, że byłam z przodu i prowadząc mnie, wyszedł z domu. Zrobiliśmy parę kroków i chłopaki wybiegli z domu. Mój były przyjaciel odwrócił się mocno mnie szarpiąc.
- Gdzie?!
- Zostaw ją w spokoju! – krzyczał Nath.
- Ona jest MOJA!!
Chłopcy z przerażeniem patrzyli na nóż. Im bardziej James się szarpał, tym bardziej go przyciskał. Jedna noga zaplątała mi się o drugą i byłam bliska upadku. Leciałam z nóg i chłopak przytrzymał mnie, lecz nie tą ręką, co trzeba i ostrze lekko wbiło się w skórę. Nathan nie wytrzymał i chciał do mnie podejść, na co James się wkurzył. Czułam, że to się dobrze nie skończy. Usłyszałam kroki, huk i coraz słabszy uścisk chłopaka, który po chwili osunął się na ziemię. Ze strachem spojrzałam za siebie i ujrzałam… Zayn'a…?! Podszedł do mnie i ZNOWU przytulił. Ja stałam i patrzyłam przed siebie ze łzą w oku. Po chwili odsunął mnie od siebie, ujął moja twarz w dłonie i głęboko spojrzał mi w oczy.
- Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? – pytał.
- Ania! – krzyknął Jay, który do nas podbiegł – wszystko dobrze? Policja już tu jedzie.
- T… tak, dobrze…
- Zayn?
- Ym, tak?
- Co ty tu tak właściwie robisz? – zapytał podejrzliwie Seev.
- Chciałem wpaść na chwilę do Ani i sprawdzić, czy wszystko w porządku – odpowiedział, puszczając mnie.
- Dziękuję – szepnęłam.
- Nie ma sprawy. A… kto to jest?
Z odrazą spojrzałam na leżącego na ziemi James'a. Wszystko, przez co przeszliśmy… na same wspomnienia pociekły mi łzy. Znamy się od tylu lat…
- To…
- To był jej przyjaciel – dokończył za mnie Loczek widząc, że nie mam ochoty na wyjaśnienia.
- Lepiej będzie, jak już pójdę. Później pogadamy. Trzymaj się – powiedział Zayn i ruszył w drogę powrotną.
W tym samym czasie przyjechała policja. Dwóch mężczyzn podbiegło do nieprzytomnego chłopaka, a kobieta, która wysiadła za nimi, podeszła do Toma. Do mnie powoli docierało, co zrobił Zayn. Uratował mi życie. Prawdopodobnie. Być może wszystko potoczyłoby się inaczej, ale gdyby nie on… otrząsnęłam się i podbiegłam do odchodzącego chłopaka.
-… Zayn…
- Coś się stało?
- Ja… Dziękuję ci. Gdyby nie ty… nie chcę myśleć, co by się stało. Nigdy bym nie pomyślała, że on…, że on jest do tego zdolny…
- Hej, już po wszystkim. Będzie dobrze – uśmiechnął się i przytuliłam się do niego.
On odwzajemnił gest i po chwili odsunęłam się.
- A… nie, albo nie – zaczął.
- Powiedz.
- Może pójdziemy do kina? W sensie, że chłopaki i my. Odreagujesz, zapomnisz.
- To świetny pomysł – uśmiechnęłam się niewinnie.
- OK. Już dzwonię po moich wariatów – powiedział i wyjął z kieszeni komórkę.
- Pani Anna?
- Tak?
Odwróciłam się i ujrzałam policjantkę.
- Muszę zadać pani kilka pytań. Dzięki temu, że mamy aż pięciu świadków, szczegółowe przesłuchanie nie będzie potrzebne.
- Słucham panią.
- Jeśli nie jest pani gotowa psychicznie, to…
- Nie, nie. Jestem gotowa. Więc… szukałam komórki. Zeszłam na dół i sprawdziłam jadalnię, kuchnię i gdy zmierzałam do salonu…, gdy już przekraczałam próg, on złapał mnie za rękę i przystawił nóż do szyi... Po chwil chłopcy zaniepokojeni moją długą nieobecnością zbiegli na dół i… gdy nas zobaczyli zaczęli krzyczeć…, żeby mnie puścił… Wyprowadził mnie na zewnątrz i zaczął uciekać… Chłopcy wybiegli za nami z domu, na co James się wkurzył. Wtedy Zayn obezwładnił go i…
- Dobrze, dziękuję. To i tak dużo, jak na to, co pani przeszła. Czy jest pani znany powód próby uprowadzenia?
- Jesteśmy… byliśmy przyjaciółmi, lecz… parę tygodni temu on… wyznał mi, że kocha się we mnie od… dłuższego czasu… rozmawialiśmy o tym i… wszystko było w porządku, aż coś mu nie strzeliło do głowy…
- Dziękuję pani bardzo. To nam wystarczy. Do widzenia.
- To ja dziękuję. Do widzenia.

Perspektywa Nath'a:

                 Nie mogliśmy nic zrobić. Gdy wyszedł z nią na zewnątrz wybiegliśmy za nimi, lecz on usłyszał nasze kroki i natychmiast się odwrócił. Tak bardzo się bałem. Ten nóż w jego ręce… w każdej chwili mógł ją zabić. Tom zadzwonił po policję. Gdy Ania o mały włos nie upadła, chciałem do niej podejść i zrobiłem kilka kroków, lecz to na nic. On coraz mocniej się szarpał. W pewnej chwili James osłabł i osunął się na ziemię. Spojrzeliśmy w jego kierunku i zobaczyliśmy… Zayn'a. Musiał uderzyć go w kark. Gotowało się we mnie. Podszedł do niej i ją przytulił, a następnie spojrzał jej w oczy. Patrzyłem na to i nie wiedziałem, co robić.
- Młody, spokojnie.
- Jak mam być spokojny? – wysyczałem przez zęby.
- Jesteście razem? Jesteście. Kocha cię. Gorzej by było, jakby za nim pobiegła.
Na szczęście Jay to przerwał i po chwili piękniś wracał do domu. Już miałem iść do siebie, gdy zobaczyłem, jak ona za nim biegnie…
- Nathan… - szepnął Tom.
- On mi ją zabiera… z każdym dniem czuję, że ona… Co on chce pokazać? Że może mieć każdą?! Dobrze. Pokaże mu to samo. Chce wojny, to będzie ją miał.
- Młody! – krzyknął, lecz zignorowałem go.

Z mojej perspektywy:

                 Po krótkim przesłuchaniu pobiegłam do Jay'a. Czułam się trochę dziwnie. Powinnam płakać i być przestraszona, ale nie było tak. Tyle już przeszłam… drugi raz ktoś przykładał mi nóż do gardła… nie boję się tak bardzo mimo, iż wszystkie wspomnienia powróciły.
- Wszystko dobrze? – zapytał Loczek.
- Tak… Dziwię się sama sobie, ale naprawdę jest dobrze.
- Jeśli chcesz, możemy gdzieś wyjść. Odpoczniesz od tego. No na przykład ty i Na…
- Tak! Zayn zaproponował wypad do kina... Właśnie dzwoni po chłopaków.
- Zayn…?
- Mhmm – pokiwałam głową – to ja… pójdę do siebie.
Zanim wróciłam do mojego pokoju, uzgodniłam z Zayn'em godzinę. Okazało się, że żaden z One Direction nie odbiera telefonu, więc cała ich paczka miała zjawić się tu za pół godziny. Jak wcześniej powiedziałam, tak zrobiłam i poszłam do siebie. Usiadłam na łóżku, ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się. Mogłabym zostać aktorką, bo granie, że nic się nie stało i wszystko jest w porządku idzie mi doskonale. Właśnie straciłam najbliższą mi osobę. Dlaczego? Boże, dlaczego odbierasz mi tych, na których mi zależy?… Po 10 minutach ogarnęłam się psychicznie i wybrałam jakieś ciuchy.

Z perspektywy Max'a:

                 Po ty wszystkim poszedłem do kuchni by się czegoś napić. Ciekawe, ile razy policja będzie musiała nas „odwiedzać”. Wyciągnąłem szklankę i nalałem sobie wody. Wtem do pomieszczenia wparował Tom.
- Max!
- Hę?
- Nath'owi odbiło. Wymyślił, że pokaże Zayn'owi, że tak samo, jak on moż…
- Max! – tym razem do kuchni przyszedł Jay.
- Hę?
- Idziemy do kina. Zayn podsunął Ani ten błyskotliwy pomysł. Chciałem jej powie…
- Jay! – krzyknął Seev dołączając się do nas.
- Hę?
- To moje przeczucie…
- Chłopaki! Zacznijmy od początku. Tom, co chciałeś powiedzieć?
- Nathanowi odbiło. Gdy zobaczył, jak Ania biegnie za Zayn'em, wściekł się i powiedział, że skoro on chce wojny, to będzie ją miał. Ma zamiar mu pokazać, że on także może mieć każdą dziewczynę na każde skinienie.
Wybałuszyliśmy oczy.
- Że co?!
- Nie dziwię mu się. Jeśli istnieje takie coś, jak „eliksir miłości”, to Zayn na pewno dał to coś Ani. Nie mówcie mi, że tego nie zauważyliście.
- W sumie, to racja – przytaknął Seev.
- I to łączy się z moją kwestią – zaczął Loczek – chciałem jej powiedzieć, żeby wyszła dziś gdzieś z Nath'em, żeby zapomniała o dzisiejszym zajściu, ale nie dopuściła mnie do słowa. Przecież oni w ogóle ze sobą nie rozmawiali! Zamienili dwa słowa i już? Czułem, że tak dobrze nie będzie.
- A ty, Siva?
- Od kilku dni mam przeczucie, że stanie się coś niedobrego.
- No i stało się.
- Ale to nie to! Powinno minąć, a jest coraz gorzej.
- Eh… nic nie zrobimy, trzeba szykować się do tego kina i pilnować Młodego.
- Co robicie? – zapytał obiekt naszych rozmów wchodząc do kuchni.
- Yyy, wiesz, że idziemy dziś do kina?
- Serio? Z kim?
- Z innym zespołem… - powiedział cicho Tom odwracając się do okna.
- Z One Direction? Żartujecie sobie?
- Chcielibyśmy.
- A kto wpadł na ten cudowny pomysł? – zapytał Nath.
- Zaaayn! – powiedział Seev z udawanym zachwytem.
- Seev!! – warknęliśmy na niego.
- Ups…
Spojrzeliśmy na Młodego. W jego oczach malowała się wściekłość.
- Super! To ja idę się przebrać – uśmiechnął się sztucznie i wrócił na górę.
- Po coś mu mówił? – powiedział Jay klepiąc go w głowę.
- No co.
- Uhh. No nic. Trzeba się zbierać.
Każdy poszedł do swojego pokoju i po kilku minutach czekaliśmy przed domem na One Direction.

________________________________________________________
To jeden z moich pomysłów. W zanadrzu mam jeszcze... około 3 z czego jeden jest taki poważniejszy ;). Powoli zbliżamy się do końca ^^. Mam pomysł na nowe opowiadanie i jeśli macie ochotę to zacznę je pisać po zakończeniu aktualnego. Dziękuje za wspaniałe 8 komentarzy ;** Uwielbiam Was <33
Dedykuję:
karolina15 - Cieszę się, że wróciłaś i jesteś z nami ;** Czekam na Twój rozdział i mam nadzieję, że będziesz się czuła coraz lepiej. Bardzo brakowało mi Ciebie i tych twoich komentarzy, które podtrzymują mnie na duchu. Wracaj do zdrowia moja Pisarko kochana ;**

Jay jak zwykle z językiem XD
♥♥♥

PS.: ChTS - głosujmy na naszych przystojniaków!!

poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 63

- Że what? – zapytali jednocześnie.
- Że to, co powiedziałem. Podoba mi się i tyle.
- No to ruszaj.
- Ta, już lecę. Ona chodzi z Nathan'em!
- Uh. Racja. Ale po tej rozmowie, co dzisiaj miała się między nimi odbyć, to wiesz… - zaczął Niall.
- Jak to powiedział Johnny Depp: Jeśli kochasz jedną osobę i zakochasz się w drugiej, to wybierz tę drugą, bo gdybyś naprawdę kochał pierwszą, nie zakochałbyś się w drugiej – zacytował Louis.
- Nie! Nie chcę, żeby zerwała z nim dla mnie! Dobrze o tym wiecie. Jeśli go kocha, to niech z nim będzie. Proste.
- To przyjaźń…? – zapytał Liam.
- …Nie. Muszę do niej iść i powiedzieć jej, że nie chcę stawać między nią, a Nathan'em. To nie ma sensu. Możemy się widywać, lecz ja będę tego unikał. Oczywiście wam tego nie zabraniam. To ja lecę. Narazie – powiedziałem i wyszedłem z domu.
Chłopaki nie zdążyli nawet nic powiedzieć. To było postanowione. Nie chcę rujnować jej życia. Wyszedłem na ulicę i udałem się do jej domu. W głowie układałem sobie scenariusz, co jej powiem. Nie chcę jej ranić, nic z tych rzeczy. Chociaż, czy my się w ogóle już przyjaźnimy? Czy można to tak nazwać? Spojrzałem w niebo, prosząc w myślach o pomoc. Spuściłem wzrok i ujrzałem ją. Siedziała skulona na ławce. Wziąłem głęboki wdech i przyspieszyłem kroku. Zauważyła mnie. Podszedłem do niej.

Z mojej perspektywy:

                  Siedziałam na ławce, przy której poznałam się bliżej z One Direction. Usłyszałam kroki. Obróciłam głowę i ujrzałam Zayn'a. Dzięki Bogu. Może on mnie zrozumie? Podniosłam się i podeszłam do niego.
- Zayn…
- Ania. Mam do ciebie sprawę.
- Tak…?
- To, co między… nami się... yyy zawiązało… Nie, czekaj. Od początku. Nasza przyjaźń, o ile można to tak nazwać, nie ma sensu. Nie chcę się wtrącać między ciebie i Nath'a. Jesteście razem i niech tak będzie. Wiem, że on jest zły i to bardzo. Nie lubi mnie, a to, że my się kumplujemy komplikuje sprawę. Przeciw chłopakom nic nie mam, spotykaj się z nimi. A to, co było między nami, znajomość…
- Ty… żartujesz, tak…?
Zayn złapał mnie za ramiona, spojrzał głęboko w oczy i odszedł. Najnormalniej w świecie sobie poszedł. Świat wokół mnie zrobił się szary. Wszystko straciło sens. Gdy Nath zakończył… a teraz on… Zrobiło mi się słabo. Upadłam na kolana. To koniec. To po prostu jest koniec. Dopiero teraz mój mózg coś mi przypomniał. Gdy Zayn odchodził, cos trzasnęło. Coś, jakby upadło. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam leżący na chodniku scyzoryk. Dziwne, ale miałam ochotę… go użyć. Nigdy wcześniej, w żadnej sytuacji nie pomyślałabym o samobójstwie. Ale teraz wiem, jak czują się tacy ludzie. Samotni, niepotrzebni, opuszczeni… To już nie ma sensu. Moje życie to jedna wielka pomyłka. Podniosłam się. Chwilę patrzyłam na obiekt moich rozmyślań. Otarłam ostatnią łzę, która zmoczyła mój policzek, sięgnęłam po scyzoryk i skręciłam w polna drogę, która prowadziła na polanę, gdzie niegdyś siedziałam z Nath'em.

Z perspektywy Jay'a:

                  Zobaczyliśmy jakąś postać, która zmierzała w stronę ani. Był to… Zayn!! No tak, pewnie, jeszcze jego tu brakuje. Podszedł do niej… powiedział coś, co nieźle ją zaskoczyło… i odszedł. Wtedy ona upadła klękając.
- Nie jest dobrze – powiedział Tom.
Nagle Ania podniosła jakiś przedmiot. Wytężałem wzrok, ale nie mogłem skojarzyć, co to takiego.
- Ej, nie wiecie, co... Skąd wy macie lornetki?!
- Cii – uciszył mnie Max.
- Jay, nie jest dobrze…
- O co chodzi.
- Ona ma scyzoryk.
Spojrzałem w jej stronę z przerażeniem, a ona wzięła nóż i skręciła w polną drogę.
- Cholera! – krzyknął Tom i wybiegliśmy z samochodu zdzierając z siebie kapelusze i okulary. Musieliśmy przebiec ponad 150 metrów. Nie, tylko nie to. Dotarliśmy. Ania stała ze scyzorykiem przyłożonym do nadgarstka. Płakała.
- Przestań!
- Stój!!
- Chłopaki…?
- Nie rób tego. Proszę.
- Dajcie spokój. Proszę was – powiedziała płacząc – wszystko się sypie.
- Słuchaj. Nath to przemyśli i dotrze do niego, że zrobił najgorszą rzecz na świecie.
- Nie, Jay. Mogłam nie przyjść. Mogłam zostać w domu i nie przychodzić na ten basen!! Nigdy byśmy się nie poznali i nigdy by do tego nie doszło!
Z przerażeniem obserwowaliśmy nóż. Baliśmy się najmniejszego nawet drgnięcia. Nagle, nie wiadomo skąd przybiegł Zayn. Rzuciłem mu mordercze spojrzenie, oznaczające, żeby sobie poszedł. On to zignorował. Podszedł do niej i wytrącił jej scyzoryk z ręki. Przytulił ją. Miałem ochotę go od niej odciągnąć i mocno przywalić w tę jego piękną buźkę. Nagle Tom pociągnął mnie za rękaw i kazał mi się obejrzeć. Zrobiłem, co kazał i zobaczyłem kogoś, kogo nigdy bym się tutaj teraz nie spodziewał. To Nathan. Patrzył na Anię i Zayn'a z bólem i poczuciem winy.
- Czyli dobrze myślałem – powiedział i odwrócił się wracając zapewne do domu.
Zrobiliśmy to samo.
                  Szliśmy w ciszy. Nikt nie ważył się tego przerywać, nikt nie chciał go pocieszać. Ostatnio wszystko się sypie. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z takim… kryzysem…? To są naprawdę ciężkie chwile. Doszliśmy do domu i każdy z nas zamknął się w swoim pokoju. Gdzie podziała się radość? Gdzie szczęście? Musimy jakoś wydostać się z tego dołka.

Perspektywa Zayn'a:

                  Wracając do domu myślałem o konsekwencjach swego czynu. Powoli dochodziłem do wniosku, że zachowałem się jak kretyn. Jakie to było dziecinne. Boję się z nią przyjaźnić, mimo tego co do niej czuję. Ile osób na świecie znajduje się w takiej sytuacji? I jakoś sobie radzą. Nie jest idealnie, ale nie uciekają od problemu tak, jak ja. Chyba mnie pogrzało. Hej… to moja ulubiona kurtka… zawsze mam w niej scyzoryk… najwidoczniej musiał mi wypaść gdy z rozmawiałem z Anią, bo w domu jeszcze go miałem… No nie! Żeby tylko nic głupiego nie przyszło jej do głowy. Biegłem, co sił w nogach. Będąc na zakręcie zauważyłem ją. Skręciła w jakąś dróżkę, a najgorsze było to, że w ręce miała mój nożyk. Zaraz za nią biegli chłopaki z The Wanted. Przyspieszyłem i po kilku minutach byłem na miejscu. Podszedłem do niej i szybkim ruchem wytrąciłem jej nóż z ręki. Następnie mocno ją przytuliłem.
- Przepraszam – wyszeptałem.

Z mojej perspektywy:

                  Już miałam przycisnąć. Już miałam zrobić to nacięcie i patrzeć na kropelki krwi, lecz nagle nie wiadomo skąd pojawili się chłopcy. Jay błagał mnie, żebym tego nie robiła. To na nic. Nigdy bym o tym nie pomyślała! Nigdy! Ale los nas nie oszczędza. Coraz mocniej zaczęłam przyciskać, gdy nagle ktoś do mnie podbiegł i przerwał tę czynność. Mocno mnie przytulił i szepną „przepraszam”. Nath…? Czekaj… poznam te perfumy na końcu świata. To Zayn. Poczułam narastające rozczarowanie. Chciałabym, żeby zamiast niego, przytulił mnie Nathan. Odsunęłam się od niego.
- Zayn…?
- Wybacz mi. Ja… no sam nie wiem, co mi strzeliło do głowy – zaśmiał się ironicznie – Zachowałem się jak skończony egoista... Będziemy przyjaciółmi...?
Pokiwałam głową. Spojrzałam w bok, lecz chłopców już nie było. Zayn odprowadził mnie do domu. Pożegnałam się z nim i poszłam do siebie. Wzięłam prysznic i usiadłam na parapecie. Wpatrywałam się w księżyc. Była pełnia.

Z perspektywy Sivy:

                  Przez kolejne dni nic się nie działo. Chodziliśmy przygaszeni. Wpadł do nas Marc i mocno się zdziwił naszym stanem emocjonalnym. Przyjechał, by powiedzieć, że piosenka robi furorę i daje nam 3 tygodnie wolnego. Przyda nam się. Wszyscy zastanawialiśmy się, co będzie między Anią i Nath'em. O nią najbardziej martwił się Loczek. Siedział całymi dniami zamknięty w pokoju i rozmyślał. Tom i Max gadali z Nath'em, ale nic to nie dawało. A ja? Czułem się dziwnie. Od jakiegoś czasu nachodziło mnie dziwne przeczucie. Coś jakby mówiło mi, podpowiadało… postanowiłem pogadać o tym z Loczkiem.
- Masz chwilę?
- Mhm.
Usiadłem obok niego na łóżku.
- Jay… wiesz, że najlepiej rozumiesz każdego z nas.
- Coś się stało?
- Nie. To znaczy, tak. To znaczy…
- Seev.
- Uhh. Coś się stanie.
- Słucham?
- Mam przeczucie. Już od kilku dni coś za mną chodzi. Po prostu czuję, że wydarzy się coś niedobrego.
- Przeczucia czasem się sprawdzają.
- Nie wiem co robić.
- A co możesz zrobić? Musisz poczekać. Albo to „coś” minie, albo ujrzy światło dzienne.
- Oby to pierwsze. A… co u ciebie?
- A co u Ani?
- No tak…
- A ona wie, że… że wtedy Nath widział ją z Zayn'em…?
- Nie mam pojęcia…
Więcej nikt nic nie powiedział. Siedzieliśmy tak w ciszy i patrzyliśmy się przed siebie. Nikt nie chciał tego mówić na głos, ale było źle.

Z mojej perspektywy:

                  Obudziłam się z dziwnym uczuciem. Zignorowałam je i poszłam wykonać poranne czynności. Włożyłam pierwsze lepsze ciuchy. Przez ostatnie kilka dni siedzieliśmy każdy w swoim pokoju. Nie rozmawiałam z Nathan'em, choć bardzo chciałam. Postanowiłam zrobić to dzisiaj. Zapukałam i weszłam. Chłopak siedział przy laptopie. Zdziwił się na mój widok.
- Hej.
- Ymm, Hej.
- Chciałam… pogadać…?
- Siadaj – powiedział wskazując na kraj łóżka.
Zrobiłam, co kazał.
- Co u Zayn'a?
- Nie rozumiem…
- Nie jesteście razem…?
No tym to mnie zaskoczył.
- Słucham?
- Po tym, jak uratował cię przed samobójstwem. I jak cię przytulił…
- …widziałeś? – byłam w szoku.
On tam był. On to widział. On…
- Widziałem. Chłopaki pojechali za tobą, a ja zostałem z Seev'em. Wymknąłem się i ruszyłem za tobą. Mijając tę drogę, zobaczyłem chłopaków. Pomyślałem, że tam gdzie oni, tam musisz być i ty. Poszedłem tam i zobaczyłem, jak Zayn cię „ratuje” i…
- Ja… nie wiedziałam…
- A co by to zmieniło?
- Myślałam, że to ty…
- Przepraszam za to, co powiedziałem. Dopiero potem dotarło do mnie, jak cię zraniłem. Czy… wrócimy do tego, co było…?
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo chłopak mocno mnie przytulił. Teraz już wszystko będzie dobrze!! Nagle Jay wparował do pokoju. Gdy nas zobaczył, na jego twarzy pojawił się uśmiech, którego tak bardzo mi brakował. Pobiegł po Max'a, Toma i Sivę. Wszystko wróciło do normy!! Jaka byłam szczęśliwa. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Zaoferowałam się, że otworzę i pobiegłam na dół.

________________________________________________________
Ta daaam!! Proszę ;** Dziękuję za poprzednie 8 komentarzy!
Rozdział dedykuję:
Anku ;D - Kochanie ty moje!! Obiecuję Ci, że oni będą razem ;) Będą... ups wygadałam się ;D
ale nic się nie bój ;* Będzie gitowo :) Nie denerwuj się, ja już do Ciebie jadę z załogą chirurgów ;) Będzie dobrze. Kocham Ciebie i te Twoje błyskawicznie podnoszące mnie na duchu komentarze!! Buziaki dla Roślinki mojej kochanej!! ;**
Najlepsza piosenka - klikamy i głosujemy na Glad You Came TW!! Wygłosowaliśmy, że są najlepszym zespołem, to zróbmy to samo z ich gorącym hitem!! Do dzieła ;**

Wygrali!!

TW
Jeeeeeee!!!!!! The Wanted pokonali 1D w wielkim stylu!!! Dziękuję wszystkim, którzy zagladnęli tu i zagłosowali. To dzięki Wam ;**
♥♥♥ 

niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział 62

                  Zespół patrzył się na mnie z niedowierzaniem w oczach. Martwą ciszę przerwał głos z TV.
- A teraz News, o którym huczy cały Londyn! Wczoraj jeden z naszych fotoreporterów sfotografował członka zespołu The Wanted Nathan’a Sykes’a przechadzającego się po centrum z nieznajomą pięknością cały czas trzymających się za ręce. Czyżby znalazł sobie dziewczynę? I czy to ta jedyna? Jak czują się zakochane w nim fanki? Postaramy się jak najszybciej rozwiązać te pytania drążące wasze głowy. Oglądajcie nas!
Świetnie. Zaczęło się. Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaków. Teraz to mieli na twarzy wymalowany szok. Zdziwieni wpatrywali się w ekran telewizora, który znajdował się za moimi plecami.
- Na tych zdjęciach…
- Czy… czy ty…
- Tak. To ja jestem na tych zdjęciach i tak jestem z Nath'em…
- Po tym, co się stało…
- Nie mam zamiaru zrywać. Chcę to wyjaśnić.
- Nie wiedzieliśmy, że wy…
- Nic się nie stało – uśmiechnęłam się – Jeszcze raz dziękuję za wszystko.
- Odwieźć cię? – zapytał Niall po chwili namysłu.
- Nie chcę robić kłopotu…
- Nie robisz. Odwiozę cię.
- Zrobiłbym to, ale muszę coś załatwić na mieście – odpowiedział szybko Zayn.
Uśmiechnęłam się.
- To jedziemy – wyszczerzył się.
Mulat zmusił mnie, żebym wzięła jego kurtkę, „bo się przeziębię”. No nic. Ubrałam ją, podziękowałam chłopakom za wszystko (po raz kolejny) i razem z blondynkiem udaliśmy się do domu. Jechaliśmy w ciszy.
- Gdyby kiedykolwiek, cokolwiek się działo to możesz na nas liczyć – powiedział, gdy dojechaliśmy na miejsce.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia – odpowiedziałam z uśmiechem i udałam się w stronę domu.
Stanęłam przed furtką i wzięłam głęboki wdech. Wszystko przeleciało mi przed oczami. 3… 2… 1… Ruszam. Spokojnym krokiem zmierzałam do domu. Będąc przy drzwiach niepewnie nacisnęłam klamkę i weszłam. Dochodziła 12:00, a tu cisza i spokój. Wzruszyłam ramionami. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam do pokoju.
- Marta! Czekaj, pomogę wam z zaku… Ania!! – krzyknął Jay zbiegając po schodach.
Podszedł do mnie i mocno przytulił. Odwzajemniłam się tym samym, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Po chwili pojawiła się przy nas reszta zespołu. Spojrzałam przed siebie i mój wzrok napotkał… Nath'a stojącego z boku. Jego twarz wyrażała ból. Nagle wszystkie wspomnienia powróciły. Jay wypuścił mnie z objęć i zrobiło się tak jakoś cicho. Zauważyłam, że Siva chce coś powiedzieć, więc mu przerwałam. Nie chciałam teraz słuchać, jak to było. Nie teraz.
- Ja… pójdę się przebrać… - powiedziałam i pobiegłam do pokoju.
Po policzkach spływały kolejne łzy. Wszystko powróciło. Nie chciałam znów czuć, jak pochłaniają one całą moją radość. Miałam ich dość. Wbiegłam do pokoju trzaskając drzwiami. Osunęłam się po nich i zaczęłam myśleć. O tym, co było, co przeżyłam, czego doświadczyłam. Myślałam o tym, co będzie jeśli porozmawiam z Nath'em, lub co będzie, jeśli z nim nie porozmawiam. Otarłam policzki i poszłam wziąć prysznic. Wybrałam pierwsze lepsze ciuchy z szafy, uczesałam się i wyszłam z pokoju. Nie wiedziałam, gdzie iść. Moje nogi wręcz przeciwnie i poniosły mnie pod pokój Nathana. Zapukałam. Chłopak zaprosił mnie i weszłam. Rozejrzałam się po pokoju przywracając wspomnienia. Spojrzałam na chłopaka. Był spięty i zdenerwowany. Niepewnie podniósł się z łóżka.
- Ania…
- Przyszłam porozmawiać…
- Przemyślałem sobie wszystko i… będzie lepiej dla ciebie, jeśli to zakończymy. Nie powinienem narazić cię na takie coś. Nie zasługujesz na to. Popełniłem błąd, który mnie nauczył, że… nie jestem dla ciebie odpowiedni. Ty nie możesz przeze mnie cierpieć. To co zrobiłem, nawet po pijaku nie powinno się zdarzyć. Nigdy. Uwierz, tak będzie lepiej. To… koniec.
Kolana się pode mną ugięły, każda minuta zamieniała się w wieczność. To jakiś sen. T-to nie może… być prawda. Po raz kolejny dzisiaj łzy paliły mi policzki. Moje serce rozpadło się na maleńkie kawałeczki, które od teraz ni jak do siebie nie pasują.
- Nath… - szepnęłam.
Nic więcej nie przeszło mi przez gardło. Wyszłam z pokoju. „To koniec”. Te słowa krążyły mi po głowie. Oszołomiona wyszłam z domu. Nie wiedziałam, co robię, ani gdzie idę. Chcę z kimś porozmawiać. Muszę z kimś porozmawiać. Dlaczego… ja... chciałam porozmawiać… zrozumieć… Czy zapas wody nigdy mi się nie skończy? Ile jeszcze będę musiała przepłakać?

Z perspektywy Jay'a:

                  Siedzieliśmy sobie w kuchni. Było trochę sztywno, po tym wczorajszym zajściu, ale dało się to wytrzymać. Czekaliśmy, co wyniknie z rozmowy Ani i Nath'a. Nie kłócili się. To dobrze. Po jakichś 4 minutach dziewczyna wyszła z domu. Wyjrzeliśmy przez okno i zobaczyliśmy ją. Wyglądała trochę dziwnie. Szła przed siebie… ze spuszczoną głową…
- Cholera! – krzyknął Max i pobiegliśmy do Młodego.
- Coś ty jej powiedział?!
- Dajcie spokój – powiedział cicho.
- Ej! Chyba nie…
- Zerwałeś!?! – dokończył Seev.
- A co miałem zrobić? Nie chcę, żeby przeze mnie cierpiała.
- Teraz to dopiero będzie cierpieć idioto!
- Już któryś raz coś jest nie tak, jak nie impreza, to teraz to. Nie chcę, by kiedykolwiek się mnie bała przez to, co wczoraj się tu stało. Nie chcę, żeby uważała na każdy mój ruch. Rozumiecie?
- Młody! Co ci się dzieje! Wiesz, co ona przeżywała? Wiesz, ile się zbierała, żeby wyznać ci, co czuje?! A teraz, gdy wszystko się zaczęło układać, ona przychodzi do ciebie, słyszysz? Do ciebie, po tym, co się wczoraj stało ONA PRZYCHODZI DO CIEBIE!! Stara się zrozumieć, a ty? Nie poznaje cię wiesz?! – darł się Jay.
- Ja…
- Ty już lepiej nic nie mów! Najlepiej  w ogóle się do mnie nie odzywaj!
Wyszliśmy z jego pokoju.
- Trzeba za nią jechać. Nie chcę jej teraz nic wmawiać, ani tłumaczyć, ale ona nie bardzo wie, co robi – powiedział Max.
- Ja zostaję. Głowa mnie jeszcze boli, a zresztą młodego trzeba pilnować – powiedział Seev, na co z chęcią się zgodziłem.
- OK. To my jedziemy.
Wsiedliśmy do mojego samochodu i ruszyliśmy w kierunku dziewczyny. Wcześniej chłopaki założyli jakieś kapelusze (nie wiem, skąd oni je wydarli ) i okulary, żeby Ania nie pomyślała, że ją szpiegujemy. Wyglądało to dosyć idiotycznie, ale na szczęście nasza ulica była mało ruchliwa. Jechaliśmy spokojnie. Gdy ją zobaczyliśmy, szła w kierunku… domu One Direction. Wjechaliśmy na parking umieszczony przy parku. Świdrowaliśmy ją wzrokiem. Nie chciałem, by zrobiła coś głupiego. Usiadła na ławce.

Perspektywa Nath'a:

                  Po jakichś 10 minutach przyszedł do mnie Seev. Typowe. Jay boi się, że pójdę za Anią, albo zrobię coś głupiego… ale szczerze mówiąc, po jego słowach coś we mnie drgnęło… Cholera... Co ja zrobiłem? Boże, co ja zrobiłem?! Stałem przy oknie i nerwowo zaciskałem dłonie. Powoli do mnie docierało, że zraniłem ją najbardziej, jak tylko mogłem. Jay ma rację. Ja sam siebie nie poznaję…
- Jak mnie boli głowa, aałaa – jęczał mulat.
- …Wiesz co? Przyniosę ci tabletkę. Tak. Przyniosę ci, a ty tu leż. Odpocznij – wyszczerzyłem się i powoli, spokojnie, wyszedłem z pokoju.
Zamknąłem drzwi i co sił w nogach zbiegłem na dół. Po drodze zabrałem dres i wybiegłem na ulicę. Nie wiem czemu, ale ruszyłem w prawą stronę. Chcę to cofnąć. Muszę to cofnąć. Jestem dupkiem!! Idiotą!! Co we mnie wstąpiło?! To przez to całe zamieszanie z One Direction… jestem zazdrosny o tego Zayn'a. Nigdy go nie lubiłem! Nie wiem czemu, ale zacząłem myśleć, że już się jej znudziłem, że woli jego ode mnie… Eh sam w to nie wierzę.

W domu 1D.
Perspektywa Zayn'a:

                  Siedziałem w salonie przy włączonym TV, ale wcale go nie oglądałem. Myślałem. Ta dziewczyna… Ona jest niesamowita! Ale co z tego? Kocha Nath'a i tak zostanie. W pewnej chwili do pokoju wkroczyła reszta zespołu. Byli nazbyt pewni siebie. Ciekawe, co tym razem. Hazz wyłączył telewizor i usiedli naprzeciw mnie.
- Możecie się tak na mnie nie gapić…?
- Przesłuchiwany? – zapytał Louis nie zważając na to, co powiedziałem.
- Zayn Javadd Rogan Josh Malic – wyczytał Liam.
- Eee… co to ma być?
- Powód przesłuchania?
- Podejrzenie zadurzenia się w pewnej osobie płci przeciwnej.
- Więc. Czy czuje pan coś do jakiejkolwiek dziewczyny…? – zapytał Harry.
- Buhahah, no co wy, chłopaki nie róbmy sobie żartów haha…
- ?
- Eh… no, macie rację...
- Zapisz – szepną Niall.
- Kto to jest?
- …Ania…

________________________________________________________
Może być...? Wczoraj doznałam natchnienia i mam nowe pomysły, które ujrzą światło dzienne, lecz jeszcze nie wiem kiedy. Za tydzień wyjeżdżam... ;( Nie chcę się z Wami rozstawać na tak długo ;( Muszę to przeżyć.
Rozdział dedykuję:
Ania203 - Dziękuję za komentarz i przemiłe tweetowanie ;** Nie bój nic, wszystkie żaby wyginą!! ;D

piątek, 27 lipca 2012

Rozdział 61

                Cała drżałam. Żadne słowo nie miało możliwości przedrzeć się przez gulę w gardle, która stawała się coraz większa.
- Nie bój się. To ja. Zayn.
To imię podziałało na mnie, jak ziarnko piasku przeważające szalę „czy mam uciec?”, „czy mam zostać”, wybierając to drugie.
- Chodź – wyciągnął rękę – nie bój się. Już dobrze.
Złapałam jego dłoń i chłopak pomógł mi wstać. Następnie zdjął swoją bejsbolówkę, okrył mnie nią i powoli ruszyliśmy przed siebie. Po moich policzkach powoli spływały pojedyncze krople. „On tego nie chciał, on tego nie chciał!” – krążyło w mojej głowie. Po kilkudziesięciu minutach skręciliśmy do ich domu. Chłopak otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Z salonu dobiegały głosy reszty zespołu.
- Zayn, chłopie chodź no tu!
- Rusz tyłek i chodź! Przegapisz najlepsze momenty!
- Zayn, słyszysz… Osz ty. Co się stało?
- Głośniej się nie da? Zaraz do was wrócę – powiedział i zaprowadził mnie po schodach do swojego pokoju.
- Zayn… ja… dziękuję…
- Ciii. Nic nie mów. Czekaj… co ci się stało w stopę? Sekundę, skoczę po apteczkę.
Po chwili chłopak wrócił z plastikowym pudełkiem. Zręcznie opatrzył i zabandażował mi nogę.
- Proszę. Gdyby bolało bardziej, to mnie zawołaj. Jutro mi powiesz, co się stało. Oczywiście, jeśli będziesz chciała. Tu masz jakieś koszulki, wiem mogą być trochę przyduże, ale nie mam nic innego. Tam jest łazienka – wskazał na pomieszczenie obok – gdy już się umyjesz, połóż się w moim łóżku. Ja będę spał na dole. Nic ci nie grozi. Jeśli chcesz, zamknij drzwi na klucz.
Pokręciłam głową.
- Dziękuję.
Chłopak uśmiechnął się i wyszedł. Ja usiadłam na kraju łóżka i myślałam. Po chwili doszłam do wniosku, że ostatnio za dużo rozmyślam. A przynajmniej dziś. Udałam się do łazienki i wzięłam prysznic. Ubrałam jeden z T-shirtów, które Zayn położył na szafce i wsunęłam się pod kołdrę. Nie wiem kiedy zmorzył mnie sen.

U chłopaków.
Z perspektywy Jay'a:

                  Ania wybiegła z pokoju, a po chwili dał się słyszeć trzask zamykanych drzwi. Byłem rozdarty. Max ledwo ogarniał 3 wstawionych chłopaków, a ona nie wiadomo gdzie pobiegła. Jakimś cudem przekonałem Młodego, żeby się położył i pognałem za Anią. Po chwili dołączył do mnie Max. Zeszliśmy chyba całą naszą ulicę, sprawdziliśmy każdy krzak. I nic. Żeby tylko nic jej się nie stało. Proszę. Nie miałem pojęcia, co zrobić. Nie miała przy sobie komórki. Może poszła do James'a? Tak, na pewno poszła do James'a. Albo do One Direction… po nieudanych poszukiwaniach wróciliśmy do domu. Gdy byliśmy u mnie, nieźle się wnerwiłem.
- Gratulacje – powiedziałem – nie było nas tylko godzinę, a wy zdążyliście się upić i widzicie do czego doszło?!
- No ale co ty znowu chcesz. Do niczego nie d-doszło – mamrotał Tom.
- Weź ty się nie odzywaj. Boże, a co z Anią?!
W tym momencie zadzwonił telefon dziewczyny, który zabraliśmy z pokoju Nath'a. To Zayn. Niechętnie odebrałem.
- Tak…?
- Siema. Tu Zayn.
- No wiem. Gadaj co tam cię trapi.
- Myślałem, że chcecie wiedzieć, gdzie jest Ania.
- Widziałeś ją?? Wiesz, gdzie poszła?
- Tak, wiem. Jest u nas.
- Uff.
- Pewnie jutro do was wróci. Odwieziemy ją.
- Dzięki za telefon.
- Nie ma sprawy. Na razie.
- Cześć.
- Co jest? – pytał Max.
- To Zayn. Ania jest u nich.
- Co za szczęście – odetchnął chłopak.
- Jutro sobie pogadamy, jak wytrzeźwiejecie. A teraz wracać do siebie – powiedziałem i na zachętę otworzyłem im drzwi.
Tom i Seev wyszli z pokoju, a ja rzuciłem się na fotel.
- No ja pierdziele.
- Jakoś to będzie.
- Wszystko zaczęło się układać. Zamieszkała z nami, a tu masz. Boję się tego, co będzie, gdy Ania wróci.
- Młody nie chciał. Nie zrobiłby jej tego na trzeźwo. Po pijaku też nie, ale kto by się nie pokusił? Była w samej bieliźnie…
- Max!!
- No wybacz. Wcale nie twierdzę, że zrobiła to specjalnie, przecież ona taka nie jest, ale pomyśl.
- W sumie, to racja.
Po kilkunastu minutach Max wrócił do siebie, a ja zmęczony poszedłem spać.
                  Obudziłem się o 11:50. Następnie wziąłem prysznic, przebrałem się i zszedłem na śniadanie. Wszyscy byli już na swoich miejscach.
- Hej.
- Hej. Co na śniadanie?
- Omlety – powiedziała uśmiechnięta Marta wchodząc do jadalni z talerzem.
- Mniam.
- Chłopcy – zaczęła Jane, gdy wszyscy już zjedliśmy – co tu się wczoraj działo?
Spojrzałem na Max'a, a ten na mnie.
- Wczoraj razem z Max'em wyszliśmy na około godzinę. Gdy wróciliśmy, usłyszeliśmy krzyk dobiegający z pokoju Młodego. Wątpię, żeby Tom, Seev lub Nath cokolwiek pamiętali, prawda?
- Ja coś pamiętam – powiedział Tom.
- Słuchamy.
- Seev ubzdurał sobie, że mógłby być barmanem. Wyciągnął każdy możliwy alkohol znajdujący się w tym domu i zaczął robić drinki. Później pobiegł po Nath'a, żeby razem ze mną ich spróbował. Młody przyszedł i się zaczęło. Najpierw jeden potem drugi i nie mogliśmy skończyć. Później… Nath chyba wrócił do siebie… wtedy przyjechaliście wy… i po chwili rozległ się krzyk. Pobiegliśmy do Młodego i…
- …i wtedy drogi Nathanie chciałeś się dobrać do Ani!!! – dokończyłem za niego.
Chłopak był nieźle zszokowany.
- Że co?!
- Że to, co usłyszałeś. Przez was i te wasze durne pomysły Ania nieźle się wystraszyła! Szukaliśmy jej z Max'em, ale nic z tego nie wyszło. Pomyślałem, że poszła do James'a.
- Gdzie ona jest?! Cholera muszę to wyjaśnić! Jay, ja nigdy bym jej tego nie zrobił, uwierz!
- Jest u Zayn'a. Wczoraj nas o tym poinformował. Tak, dobrze słyszysz. Wiem, że to ostatnia osoba, którą chciałbyś, aby wtedy spotkała, ale mogło być gorzej! Wybiegła w samej bieliźnie i jakby spotkał ją jakiś typ to już dawno by ją zgwałcił i zabił!! Gratuluję pomysłu Seev. To było bardzo mądre posunięcie!
- Jay! Uspokój się – powiedziała Jane.
- Skąd mogłem wiedzieć, że on będzie chciał to zrobić?!
- Mogłeś pomyśleć!! – krzyczał Max.
- Boże… - szepnął Nath – Jakby coś, to jestem u siebie...

Z perspektywy Nath'a:

                  Gdy usłyszałem to, co powiedział Jay, modliłem się, by był to żart. Jak ja mogłem chcieć… Byłem w szoku. Chciało mi się płakać. Powiedziałem, że będę u siebie i ruszyłem do pokoju. Usiadłem na krześle i zakryłem twarz dłońmi. Po co ja w ogóle się zgodziłem? Po co z nimi piłem?! Nigdy w życiu bym jej nie skrzywdził! Kocham ją całym sobą. W tym momencie chciałem jej to jak najszybciej wyjaśnić. Ale czy ona jeszcze się do mnie kiedyś odezwie? Musiałem coś zrobić, ale nie miałem pojęcia od czego zacząć. Jest też inne wyjście. Hmm… Tak. Tak będzie dla niej lepiej. Za dużo przeze mnie przeszła. To musi się skończyć.

W domu 1D.
Z perspektywy Zayn'a:

- Co się stało?? – zapytali chórem, gdy wszedłem do salonu.
- Sam chciałbym to wiedzieć. Jak wiecie, poszedłem się przejść. Dochodziłem do domu chłopaków, gdy nagle ona z niego wybiegła. Przykucnęła pod bramą i zaczęła płakać. Podszedłem do niej i zabrałem ją do nas. Była wystraszona.
- Nie wiem, co tam zaszło, ale na twoim miejscu jak najszybciej zadzwoniłbym do nich i powiedział, że ona jest u nas – podsunął Liam.
- Dobry pomysł.
Wyciągnąłem komórkę i zdzwoniłem na jej telefon, gdyż pewnie zostawiła go w domu. Odebrał Jay. Wyjaśniłem mu co i jak. Następnie poszedłem wziąć prysznic i położyłem się w salonie.

Z mojej perspektywy:

                  Otworzyłam oczy. Przetarłam je i usiłowałam sobie przypomnieć, gdzie jestem. Usiadłam i powoli wszystko do mnie docierało. Nie mogłam uwierzyć, że TO naprawdę wydarzyło się wczoraj. Nie, stop. On tego nie chciał. On taki nie jest. On taki nie jest! Muszę z nim porozmawiać (i tak mnie to nie ominie). Nie mam zamiaru go unikać, nie jestem tchórzem. Choć na samo wspomnienie przechodzi mnie dreszcz. Sama się sobie dziwię. Nie jedna dziewczyna załamałaby się po tym, ale pewność, że Nath by tego nie uczynił, która mnie przepełniała utrzymywała mnie przy równowadze psychicznej. Wyszłam z pokoju. Po schodach zeszłam na dół i podążałam za głosami dobiegającymi z któregoś pokoju. Stanęłam w drzwiach kuchni i nagle zrobiło się cicho. Chłopaki niepewnie na mnie patrzyli.
- Ania…! Chodź, siadaj – Zayn przerwał niezręczną ciszę.
Posłusznie usiadłam na krześle. Niall przysunął mi kubek z gorącą herbatą. Uśmiechnęłam się do niego.
- Dziękuję – powiedziałam.
- Nie ma sprawy.
- Co się stało? – zapytał Harry po chwili milczenia.
- Hazz!! – skarcili go chłopcy.
- Nie, nic się nie stało. Macie prawo wiedzieć. Wczoraj Zayn przyprowadził mnie w stanie… emm sami wiecie jakim, więc… siedziałam z Nath'em w pokoju. W pewnej chwili przyszedł Seev i poprosił go na chwilę. Nie było go i nie było. Po godzinie zaczęłam się martwić. Ja siedziałam sobie w samym staniku na łóżku przy laptopie… Gdy przyszedł, poczułam alkohol. Podszedł do mnie i… zaczął… zaczął się do mnie… no… dobierać… Zaczęłam krzyczeć i wtedy przybiegli chłopcy. Przytrzymali go, lecz po chwili puścili go i on znowu… wtedy wybiegłam…

________________________________________________________
Z góry przepraszam za tak długą przerwę... ;/ Nagła wizyta w szpitalu pokrzyżowała moje plany. Ale już jestem w domu i postaram się dodawać posty co najmniej co 2 dzień, gdyż niedługo wyjeżdżam i chwilę mnie nie będzie. Dziękuję za 6 komentarzy i 20 obserwatorów!! Kocham Was ;***
Dedykuję nowej czytaczce:
Madam Sykes ;]  - Dziękuję, że zajrzałaś. Mam nadzieję, że jeszcze się tu pojawisz. ;**


♥♥♥

wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 60

Z mojej perspektywy:

                 Otworzyłam oczy. Coś tu jest nie tak. Leżę nie w tej pozycji, co zwykle, nie w swoim pokoju… i w nie swoim łóżku! Delikatnie się podniosłam i ujrzałam Nath'a leżącego obok mnie. Powoli… usilnie próbowałam sobie przypomnieć, co działo się wczoraj. A, no tak. Musiałam tu zasnąć… wstałam z łóżka i ruszyłam do siebie. Wybrałam ciuchy i poszłam wziąć prysznic. Następnie zaczęłam się pakować. Rozważałam, czy pożegnanie rzeczywiście jest takie potrzebne. Usiadłam na łóżku i dotarło do mnie, że teraz już NIC nie będzie takie samo. Czemu o tym zapomniałam? Czemu postępowałam tak, jakbym tu mieszkała? Czemu nie dręczyła mnie myśl, że wrócę? Być może wtedy nie zżyłabym się tak z nimi. Bo przecież co z tego, że będziemy się odwiedzać. Z czasem wszystko się zmieni. Zapomnimy o sobie, znudzi nam się to „jeżdżenie”, każdy będzie udawał, że jest tak, jak dawniej, wszystko będzie takie sztuczne, a tego nie chcę… Wiem jak się kończy takie coś. Nie twierdzę, że Nath sobie mnie odpuści. Nie jest taki. Ehh. Niechętnie powróciłam do pakowania. Postanowiłam, że nie będzie żadnego pożegnania. Napiszę jakąś kartkę i zostawię ją na łóżku. Zachowuję się jakbym wyjeżdżała z Londynu, a mieszkam 30 km od chłopców…  aż czy tylko? Sięgnęłam po kartkę i napisałam parę słów. Być może nie był to najbystrzejszy pomysł, ale wtedy o tym nie pomyślałam. To wszystko jest jakieś chore. Nie chcę zmuszać chłopców, żeby zabierali mnie na jakieś wypady, by razem spędzić czas. Nie! Po cichu zeszłam na dół. Całe szczęście miałam tylko 2 walizki. Chłopcy jedli śniadanie. Nie było z niej widać całych schodów. Tylko tę najwyższą część. Wyszłam z mieszkania. Zwariowałam. Do końca mi odbiło. Postawiłam walizki i ruszyłam. Zrobiłam parę kroków i serce podeszło mi do gardła, bo kto by nie usłyszał turkotu ciągnących walizek po kostce brukowej? Przyspieszyłam kroku, lecz po chwili drzwi otworzyły się z hukiem. Zatrzymałam się.
- Ania?! – krzyknął Jay.
- Co… co ty robisz?!
Odwróciłam się na pięcie. Przede mną stało całe TW wpatrujące się we mnie z przerażeniem.
- Ja… chłopaki, ja nie mogę. Nie chcę się żegnać – zaczęłam płakać – Wiem, że to tylko „przeprowadzka”, ale mam sto procent pewności jak to się skończy. Przecież nie będziemy do siebie jeździć codziennie po 30 km tam i z powrotem! To jest beznadziejne. Mogłam wrócić wcześniej. Mogłam nie robić wam TAKICH problemów. Mogłam…
- Ania… - szepnął Nath i podszedł do mnie.
- Nie robisz nam żadnych problemów. I to nie jest beznadziejne. Jesteś wyjątkowa. W ogóle nie myślisz o sobie, cały czas przejmujesz się nami – tłumaczył Max.
- Zamieszkaj z nami – walną Tom prosto z mostu.
- Co?!
- No zamieszkaj z nami.
- Ale…
- Ha! Czyli się zgadzasz. To świetnie – powiedział Seev biorąc moje walizki – zaraz wracam.
- No, ale…
- Uprosimy twoich rodziców, zobaczysz. I nie mów , że „nie chcesz nam siedzieć na głowie” – uśmiechnął się Nathan.
- Wybaczcie… Nie wiem, co we mnie wstąpiło… ja… coś mi odwaliło i…
- Nie mów tak! Każdy ma gorsze i trudniejsze dni. Ty masz właśnie jeden z nich. Spokojnie.
- I nie przepraszaj! – powiedział szybko Max widząc, że chcę coś powiedzieć – To co, jedziemy?
- Pewnie, że tak – rzucił Jay i po chwili byliśmy w drodze do mojego domu.
                 Dojechaliśmy na miejsce. Podczas drogi uprzytomniłam sobie, co chciałam zrobić i zrobiło mi się głupio. Max, Jay i Nath przekonywali mnie, że nic się nie stało. Przytakiwałam, ale swoje wiedziałam. Wyszliśmy z samochodu. Rodzice właśnie skądś przyjechali. Podeszłam do nich i wzięłam głęboki wdech.
- Mamo…
- O, jesteś? To dobrze. Rozpakuj się i przyjdź do nas.
- Mamo. Ja…
- Dzień dobry. Chcieliśmy prosić państwa, by Ania u nas zamieszkała – zakomunikował Tom.
- Nie ma mowy. Wakacje się kończą. Zacznie się szkoła. Trzeba się uczyć.
Wiedziałam, że nic z tego. Zrezygnowana miałam iść do samochodu, lecz chłopcy dalej nalegali.
- Bardzo prosimy. Nie chcemy, żeby się wyprowadziła…
- O nie!
- Ona jest w liceum. Nie ma przelewek.
- Polubiliśmy się i wie pani.
- Zresztą miałaby bliżej do szkoły – wtrącił Nath.
Rodzice wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- No… dobrze, ale będziemy płacić miesięczne.
- Nie ma mowy! – dodał szybko Max – Nic państwo nie będą płacić.
- Jeśli ma u was mieszkać, to tak.
- No… dobrze. Zaraz ustalimy kwotę.
- Dziękuję! – krzyknęłam i rzuciłam się im w ramiona – Kocham was!
- Dobrze, dobrze. Leć się spakować.
Biegiem ruszyłam do pokoju po resztę rzeczy. Zajęło mi to dokładnie 10 minut. Chłopaki zapakowali moją walizkę do samochodu i szczęśliwi wróciliśmy do domu. Wcześniej pożegnałam się z rodzicami, babcią i siostrą.
- Nie wierzę…
- To uwierz – powiedział Nath cmokając mnie w policzek.
Przyjechaliśmy i z powrotem wypakowywałam rzeczy. Nie robiliśmy dzisiaj nic szczególnego. Chłopaki jak zwykle kombinowali coś w kuchni, a ja i Nath siedzieliśmy w jego pokoju.
- Mieszkasz z nami!
- Tak mieszkam! – krzyczałam skacząc z chłopakiem po jego łóżku.
- Lookniemy jakiś film? – zaproponował.
- Pewnie.
Chłopak sięgnął po laptopa i zaczęliśmy seans. Tak naprawdę, to przegadaliśmy cały film. Poszłam po coś do picia. Gdy wróciłam Nath podszedł do mnie, odłożył szklanki na stolik i przysunął do szafy.
- Kocham cię – szepną i zaczął mnie namiętnie całować.
Przyciągnął mnie bliżej siebie. Jedną ręką obejmował mnie w talii, drugą wplótł w moje włosy. Ja dotykałam jego gładkich policzków. Chciałam zapamiętać to doznanie na wieki. Chłopak błądził palcami po moich plecach i powoli zaczął ściągać ze mnie bluzkę. Chciałam to przerwać, lecz ktoś wparował do pokoju.
- Młody! Cho… Osz kurde, wybaczcie. Młody, chodź na sekundę. Jej bluzkę możesz  zostawić w spokoju – powiedział Seev patrząc na mój T-shirt w ręce Nath'a.
Zaczęłam się śmiać.
- Idź, idź. Ja tu poczekam.
- OK. Zaraz wrócę – powiedział i wyszedł.
Co do sytuacji sprzed wtargnięcia, to bałam się. Bałam, jak cholera. Nie byłam na to gotowa. Nie chciałam jeszcze tego robić. Nie teraz. Musiałam z nim o tym porozmawiać. Minuty dłużyły mi się niemiłosiernie. Zaczęłam przeglądać neta. Siedziałam tak bez bluzki (którą Nath wziął ze sobą. Nie wnikam po co mu ona) w samym staniku przy jego laptopie i czekałam. Po godzinie byłam nieco zszokowana. Hello? Zapomniał, czy co? Po półtorej godzinie drzwi powoli się otworzyły. Odłożyłam laptopa i spojrzałam w tamtym kierunku. Zobaczyłam Nath'a, ale… coś tu nie było tak, jak być powinno. Chłopak ruszył w moim kierunku. Zatrzasnął za sobą drzwi, a na jego ustach widniał chytry uśmiech.
- Już myślałam, że o mnie zapomniałeś – zaśmiałam się.
- Nie… o tobie… nigdy… - powiedział dysząc.
Gdy zbliżył się do mnie, by mnie pocałować, wyczułam alkohol. Nath był wstawiony i to nieźle. Oczy półprzymknięte, cały był rozpalony. Odsunęłam się od niego.
- Chodź tu do mnie…
- Nathan… jesteś pijany.
- Przestań. No chodź – złapał mnie za rękę.
- Puść – nic – no puść! Nath, połóż się. Musisz wytrzeźwieć.
- Nie! Nic nie muszę. Chodź tu!
Wyrwałam mu się. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Gdy po chwili odwróciłam głowę, chłopak zmierzał w moim kierunku. Wystraszyłam się i cofnęłam na biurko.
- Nath…!
Nic do niego nie docierało. Był coraz bliżej. Tyłem weszłam na blat i cofałam się energicznie, zwalając przy tym wszystko, co stało na biurku. Chłopak złapał mnie za nogę i zdarł ze mnie spodenki. Zaczęłam krzyczeć. Szarpałam się ile wlezie. Po chwili do pokoju wpadła reszta zespołu.
- Nath! Opamiętaj się! – krzyczał wściekły Jay.
Przytrzymali go, lecz sami się chwiali. Hej! Oni… wszyscy są wstawieni! Pięknie. Jedynie Loczek i Max „zachowali trzeźwy umysł”. Podszedł do mnie.
- Wszystko w porządku? On… sam nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale gdy wytrzeźwieje, to mnie popamięta!
- Jay, no uspok-kój się! Je… jest git! – bełkotał Seev.
Byłam w szoku.
- Co wyście… co wy… co mu się… Nathan… - docierało do mnie, co on chciał zrobić.
- Spokojnie – powiedział Tom przytrzymując chłopaka razem z Max'em.
Ledwo go trzymał.
Reszta działa się bardzo szybko. Ostrożnie zeszłam z biurka. Chłopaki zwolnili uścisk i Nath wyrwał im się ponownie zmierzając w moją stronę. W ostatniej chwili Jay go złapał, a ja wybiegłam z pokoju. Nie wiedziałam, co robię. Zbiegłam na dół i z hukiem wypadłam na zewnątrz. Biegłam tak przed siebie lekko raniąc sobie prawą stopę. Dopiero później odczułam ból. Wybiegłam na ulicę. Zapłakana skuliłam się i usiadłam pod bramą. Schowałam głowę w kolana i rozpłakałam się na dobre. To za dużo. Za dużo, jak na psychikę szenastolatki. I tak dużo już przeżyłam, więc nie było tak źle. Gorzej by było, gdyby chłopaki nie przyszli w porę. W głębi duszy czułam, że on tego nie chciał. Byłam bez bluzki, on był wstawiony, nawet go troszkę rozumiem. Ale… Dlaczego? Siedziałam tak w nocy, na ulicy w samej bieliźnie. Teraz brakowało tylko jakiegoś typa, który wykorzystałby okazję. Nagle usłyszałam kroki. Chciałam cofnąć to, o czym przed chwilą pomyślałam. Odsunęłam się i ujrzałam przed sobą jedynie zarys czyjejś sylwetki.
- Ania…? – usłyszałam.

________________________________________________________
No i się dzieje ;) Wszystko będzie dobrze obiecuję!! Jestem wdzięczna za ponad 10 000 wyświetleń. Gdy zakładałam bloga marzyłam o przynajmniej 100 a tu proszę. Dziękuję ♥. Dedykuję wszystkim, którzy pozostawili pod ostatnim rozdziałem komentarze ;**:
Kocham Was ;**


24.07 - urodziny Jaya - najlepszego!! ;**