- No nie mówcie, że nie
widzieliście, jak co chwilę taszczył ze sobą po kilka butek z kuchni.
- Fuck.
- Teraz to tym bardziej nie
możemy tego przerwać… Ania…, on tego nie chciał…
- Nie. Nie tłumaczcie go, a
tym bardziej siebie. Rozumiem…
Dziwiłam się sama sobie.
Kiedyś moja reakcja na takie zachowanie, to byłby płacz. A teraz? Co mi się
stało? Dorosłam? Nie. To nie to. A jeśli jednak…? Wzbierała we mnie tylko
złość. Chciałam się popłakać. Chciałam, żeby z moich oczu popłynęły gorzkie
łzy. Nic z tego. Wciąż pozostawały one suche. Nie wiem co się ze mną działo.
- W tym momencie Nathan
pokazał, jak bardzo chce ze mną być.
- Ania, Ania zaczekaj!
Jay próbował mnie zatrzymać,
lecz wyrwałam mu się z niespotykaną siłą. Zacisnęłam pięści i przepełniona
nienawiścią ruszyłam do domu. Po drodze trąciłam Nath'a, który nawet na mnie nie
spojrzał. Weszłam do pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Czemu się nie
popłakałam?! Czemu!! Może to przez tę
obietnicę daną Nathowi? Że nigdy więcej nie będę przez niego płakać? Siedziałam
tak na moim ulubionym (jedynym) parapecie, wściekła, zdezorientowana, póki ktoś
delikatnie nie zapukał do pokoju. Może to głupie, ale skądś znałam ten sposób
pukania. Powiedziałam tępe „proszę” i do pokoju powoli wszedł James. Nawet jego
nie chciałam teraz widzieć.
- Wiem, że nie masz ochoty
mnie oglądać. Przyszedłem ci tylko powiedzieć, że możesz do mnie przyjść w
każdej sprawie. Możesz się wygadać, kiedy tylko chcesz.
- Dziękuję. Pewnie tak zrobię,
ale jeszcze nie teraz. Chcę zostać sama.
- Dobrze. Dzięki za
zaproszenie. Do zobaczenia.
- Pa.
Wzrokiem błądziłam za
wychodzącym chłopakiem. Po jakichś 20 minutach poszłam wziąć prysznic. Zamknęłam
drzwi na klucz i położyłam się do łóżka. Tę noc o dziwo zaliczyłam do
przespanych.
Obudziłam się z pustką
w głowie. Podniosłam się i przecierając oczy przypominałam sobie wczorajszy
wieczór. Gdy już tego dokonałam, mój dobry nastrój prysł, jak mydlana bańka. Wstałam
i stojąc przed szafą z obrzydzeniem wpatrywałam się w czerwoną sukienkę. Budziła
ona we mnie wszystkie wspomnienia. Szybko włożyłam ją do pokrowca i schowałam
na dno szafy. Nawet to nie pomogło. Musiałam się jej pozbyć, lecz o tym, jak to
zrobię pomyślę później. Ogarnęłam się trochę i zeszłam na dół. Razem z
chłopakami zjedliśmy śniadanie. Nath żartował i spoglądał na mnie co chwilę. Ja
w spokoju jadłam kanapki. Byłam zła. Bardzo zła. Chłopcy zaproponowali
sprzątanie. Lepsze to, niż siedzenie w jednym miejscu i rozmyślanie nad
wczorajszym dniem. Udałam się do salonu, by pościągać serpentyny. Chłopcy zajęli
się światełkami, lecz po chwili dołączył do mnie Nath.
- Hej. Jak… jak się wczoraj
bawiłaś?
- Dobrze. Mogło być lepiej,
ale cóż poradzisz? – powiedziałam z ironią – Skoro TY tu jesteś, to JA
posprzątam jadalnię.
- Ale…
Nie dokończył, bo szybkim
krokiem udałam się w wyznaczone miejsce. Nie zaznałam spokoju, ponieważ chłopak
nie chciał się odczepić. Czyżby o wszystkim zapomniał??
- Mało po wczoraj pamiętam,
ale chło…
- Myślałam, że będziesz
sprzątał salon. Jeśli wolisz jadalnię, to OK, ja zabiorę się za korytarz.
- Hej…
Zaczęłam zamiatać śmieci, gdy Nath
złapał moją miotłę.
- Ty mnie unikasz! I to w
wyraźny sposób.
- Że niby ja? Ciebie? Pff, żartujesz
sobie. Skoro tak ci zależy na zamiataniu, wystarczyło tylko powiedzieć. Ja idę
do jadalni – powiedziałam robiąc maślane oczka.
Wściekła zawróciłam. W środku
chciało mi się śmiać z chłopaków. Ich miny mówiły same za siebie. Wpatrywali się
we mnie nieźle zdezorientowani. Po kilku sekundach do pomieszczenia wparował
nie kto inny, jak Nath. Mocno złapał mnie za ramię.
- Ej! Co to ma…
- Unikasz mnie!
- Wcale… Tak! Masz rację! Unikam
cię!
- Można wiedzieć czemu?!
- Czemu? Czemu?! Zapytaj chłopaków!!
Nath odwrócił się i spojrzał
na 4/5 TW stojące w drzwiach.
- Powiedzieli mi dziś rano, co
wczoraj zrobiłem… Ja… Przepraszam…
- Przepraszam?! Tylko tyle? Ja…
zaufałam ci! Myślałam, że ci na mnie zależy, a ty? Mizdrzyłeś się z tą twoją…
jak jej tam!! Czekałam cierpliwie. Nie narzekałam na nic! Pokazałeś wczoraj jak
to ci na mnie zależy!! Wiesz, jak to boli?! Ty… ty masz wszystko. Możesz mieć
miliard takich jak ja! Jak mam ci wierzyć? Jak zaufać? Upiłeś się i… Eh!! Nienawidzę
cię! To Kon…
- Nie!! Nie mów tego, nie!
Ania, posłuchaj, daj wytłumaczyć! Brakowało mi ciebie, twojej bliskości. Im dłużej
z tym zwlekałem, tym bardziej bałem się spojrzeć ci w oczy, kocham cię i chcę
być blisko ciebie, ale ta moja pieprzona nieśmiałość… Wypiłem za dużo i, że tak
powiem zastąpiłem sobie ciebie Rebecą. Nie myśl sobie, że coś do niej czuję,
nie! Wiesz, co przeżywałem? Tyle razy chciałem cię zapytać, czy… czy zostaniesz
moją dziewczyną. Nie wiem, co mnie dopadło… nie wyjaśnię tego do końca. Ale cholernie
mi na tobie zależy. Nie pocałowałem jej!! Tego bym nie zrobił. Wybacz, że
musiałaś na to patrzeć.
-J-ja… A wiesz, jak me było
ciężko?! Gdybym się umówiła z jakimś chłopakiem i gdyby ten zapytał mnie o
chodzenie, to co miałabym mu powiedzieć?! Że czekam, aż taki jeden mnie zapyta?! Wiesz,
jaka ja byłam niepewna…? Czekałam cierpliwie, aż mnie zapytasz…
- Będziesz moją dziewczyną?!
- Co…?
- Pytam, czy będziesz moją
dziewczyną? Czy będziesz ze mną chodzić? Jak wolisz.
- Tak! Oczywiście, że tak! –
wykrzyczałam i oboje w tej samej chwili odwróciliśmy się na pięcie i ruszyliśmy
przed siebie w przeciwne strony. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, co
Nath powiedział i na co ja się zgodziłam… zawróciłam i stanęłam z nim twarzą w twarz.
Czułam na sobie jego delikatny, nieco przyśpieszony oddech. Wpatrywaliśmy się w
swoje oczy. Chłopak dotknął moich policzków i namiętnie mnie pocałował. Odwdzięczyłam
mu się tym samym, zwracając każde, nawet najmniejsze dotknięcie ust. Byłam szczęśliwa.
Przeszczęśliwa. Chłopaki zaczęli bić brawo. Oderwaliśmy się od siebie i zaczęliśmy
się śmiać.
- Kocham cię – powiedział.
- Ja też cię kocham.
________________________________________________________
Proszę bardzo. Pewnie zapalona Kika. i Anku ;D oraz inni czytacze odetchnęli z ulgą. ;). Muszę Was przeprosić, że nie komentuję Waszych blogów. Głupio mi po prostu. Nie mam ostatnio czasu i tak to się kończy... Nadrobię! Obiecuję! I proszę o wybaczenie. Zakopać pod ziemię się idzie. Żal mi samej siebie. Obiecuję, przyrzekam, że się poprawię! Co do jakości rozdziałów także :D
Dziękuję Wam Kochani, za ponad 8000 wejść. Zaskakujecie mnie każdego dnia. Jak tu Was nie kochać?! No grzech nie podziękować, za tak motywujące komentarze, naprawdę!! DZIĘKUJĘ!!!
no nareszcie są ze sobą!
OdpowiedzUsuńpisz kolejny!
Po pierwszej częście rozdziału chciałam udusić Natha.
OdpowiedzUsuńNo dobra, nadal chcę ;p
Ale w jakiejś części mu odpuszczę, bo w końcu ją zapytał !!
NATHAN CZY TO TAKIE TRUDNE BYŁO ?!
NIGDY TEGO CHŁOPAKA NIE ZROZUMIEM XD
Na szczęście się zebrał i zapytał..
Może wziął sobie moje rady do serca ...
No nie wiem, nie ważne, ważne że w końcu są OFICJALNIE razem ^^
Japa mi sie cieszy :D
Boski rozdział *.*
Ja chcę więcej !!!! *o*
Pisz już kolejny, Błaaaaaaaaaagam :*
Dodasz następny przed 16 lipca prawda?
Bo wyjeżdżam wtedy na obóz ...
Prooooszę :*
wENY kOCHANIE :* <3
No nateszvie są razem ;d świetny ;* pisz dalej ;3 wenyy < 33
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia do tego czy mam wybaczyć Nathowi...
OdpowiedzUsuńNie powinien nawet o tym pomyśleć, a dopiero co zrobić!
I jeszcze na dodatek upił się... to jeszcze bardziej Go pogrąża!
Nie wiem... Muszę się nad tym poważnie zastanowić...
A rozdział tak wspaniały, że normalnie moje pączki przekwitły z radości ;D
Ty mi powiedz lepiej jak tu Ciebie nie Kochać?!
To jest niemożliwe!
Bo jesteś najcudowniejsza :)
Czekam na kolejny rozdział :P
Kocham Cię Robaczku Ty mój :******
jeah!!!
OdpowiedzUsuńW końcu razem!!!!
wybacz , że nie komentowałam rozdziałów
przepraszam :(
rozdział cudaśny
next pisz kochana!!
kocham twojego bloga czekam na next
OdpowiedzUsuńGlosujmy na naszych przystojniakow! http://www.mixphiladelphia.com/pages/brackets/favorite_britt/index.html?fb_comment_id=fbc_10150955127648446_22780970_10150988142743446#f36d63e109acb66 =D
OdpowiedzUsuńKocjam cię. I twoje opowiadania! :-)
OdpowiedzUsuńJestś najlepsza :-)