- Nie bój się. To ja. Zayn.
To imię podziałało na mnie,
jak ziarnko piasku przeważające szalę „czy mam uciec?”, „czy mam zostać”,
wybierając to drugie.
- Chodź – wyciągnął rękę – nie
bój się. Już dobrze.
Złapałam jego dłoń i chłopak
pomógł mi wstać. Następnie zdjął swoją bejsbolówkę, okrył mnie nią i powoli ruszyliśmy przed siebie. Po moich policzkach powoli spływały pojedyncze
krople. „On tego nie chciał, on tego nie chciał!” – krążyło w mojej głowie. Po
kilkudziesięciu minutach skręciliśmy do ich domu. Chłopak otworzył drzwi i
weszliśmy do środka. Z salonu dobiegały głosy reszty zespołu.
- Zayn, chłopie chodź no tu!
- Rusz tyłek i chodź!
Przegapisz najlepsze momenty!
- Zayn, słyszysz… Osz ty. Co
się stało?
- Głośniej się nie da? Zaraz
do was wrócę – powiedział i zaprowadził mnie po schodach do swojego pokoju.
- Zayn… ja… dziękuję…
- Ciii. Nic nie mów. Czekaj… co
ci się stało w stopę? Sekundę, skoczę po apteczkę.
Po chwili chłopak wrócił z
plastikowym pudełkiem. Zręcznie opatrzył i zabandażował mi nogę.
- Proszę. Gdyby bolało
bardziej, to mnie zawołaj. Jutro mi powiesz, co się stało. Oczywiście, jeśli
będziesz chciała. Tu masz jakieś koszulki, wiem mogą być trochę przyduże, ale
nie mam nic innego. Tam jest łazienka – wskazał na pomieszczenie obok – gdy już
się umyjesz, połóż się w moim łóżku. Ja będę spał na dole. Nic ci nie grozi.
Jeśli chcesz, zamknij drzwi na klucz.
Pokręciłam głową.
- Dziękuję.
Chłopak uśmiechnął się i
wyszedł. Ja usiadłam na kraju łóżka i myślałam. Po chwili doszłam do wniosku,
że ostatnio za dużo rozmyślam. A przynajmniej dziś. Udałam się do łazienki i
wzięłam prysznic. Ubrałam jeden z T-shirtów, które Zayn położył na szafce i
wsunęłam się pod kołdrę. Nie wiem kiedy zmorzył mnie sen.
U chłopaków.
Z perspektywy Jay'a:
Ania wybiegła z
pokoju, a po chwili dał się słyszeć trzask zamykanych drzwi. Byłem rozdarty.
Max ledwo ogarniał 3 wstawionych chłopaków, a ona nie wiadomo gdzie pobiegła. Jakimś
cudem przekonałem Młodego, żeby się położył i pognałem za Anią. Po chwili
dołączył do mnie Max. Zeszliśmy chyba całą naszą ulicę, sprawdziliśmy każdy
krzak. I nic. Żeby tylko nic jej się nie stało. Proszę. Nie miałem pojęcia, co
zrobić. Nie miała przy sobie komórki. Może poszła do James'a? Tak, na pewno
poszła do James'a. Albo do One Direction… po nieudanych poszukiwaniach wróciliśmy do domu. Gdy
byliśmy u mnie, nieźle się wnerwiłem.
- Gratulacje – powiedziałem –
nie było nas tylko godzinę, a wy zdążyliście się upić i widzicie do czego
doszło?!
- No ale co ty znowu chcesz.
Do niczego nie d-doszło – mamrotał Tom.
- Weź ty się nie odzywaj.
Boże, a co z Anią?!
W tym momencie zadzwonił
telefon dziewczyny, który zabraliśmy z pokoju Nath'a. To Zayn. Niechętnie
odebrałem.
- Tak…?
- Siema. Tu Zayn.
- No wiem. Gadaj co tam cię
trapi.
- Myślałem, że chcecie
wiedzieć, gdzie jest Ania.
- Widziałeś ją?? Wiesz, gdzie
poszła?
- Tak, wiem. Jest u nas.
- Uff.
- Pewnie jutro do was wróci.
Odwieziemy ją.
- Dzięki za telefon.
- Nie ma sprawy. Na razie.
- Cześć.
- Co jest? – pytał Max.
- To Zayn. Ania jest u nich.
- Co za szczęście – odetchnął
chłopak.
- Jutro sobie pogadamy, jak
wytrzeźwiejecie. A teraz wracać do siebie – powiedziałem i na zachętę
otworzyłem im drzwi.
Tom i Seev wyszli z pokoju, a
ja rzuciłem się na fotel.
- No ja pierdziele.
- Jakoś to będzie.
- Wszystko zaczęło się
układać. Zamieszkała z nami, a tu masz. Boję się tego, co będzie, gdy Ania
wróci.
- Młody nie chciał. Nie
zrobiłby jej tego na trzeźwo. Po pijaku też nie, ale kto by się nie pokusił?
Była w samej bieliźnie…
- Max!!
- No wybacz. Wcale nie
twierdzę, że zrobiła to specjalnie, przecież ona taka nie jest, ale pomyśl.
- W sumie, to racja.
Po kilkunastu minutach Max
wrócił do siebie, a ja zmęczony poszedłem spać.
Obudziłem się o 11:50.
Następnie wziąłem prysznic, przebrałem się i zszedłem na śniadanie. Wszyscy
byli już na swoich miejscach.
- Hej.
- Hej. Co na śniadanie?
- Omlety – powiedziała
uśmiechnięta Marta wchodząc do jadalni z talerzem.
- Mniam.
- Chłopcy – zaczęła Jane, gdy
wszyscy już zjedliśmy – co tu się wczoraj działo?
Spojrzałem na Max'a, a ten na
mnie.
- Wczoraj razem z Max'em
wyszliśmy na około godzinę. Gdy wróciliśmy, usłyszeliśmy krzyk dobiegający z
pokoju Młodego. Wątpię, żeby Tom, Seev lub Nath cokolwiek pamiętali, prawda?
- Ja coś pamiętam – powiedział
Tom.
- Słuchamy.
- Seev ubzdurał sobie, że
mógłby być barmanem. Wyciągnął każdy możliwy alkohol znajdujący się w tym domu
i zaczął robić drinki. Później pobiegł po Nath'a, żeby razem ze mną ich
spróbował. Młody przyszedł i się zaczęło. Najpierw jeden potem drugi i nie
mogliśmy skończyć. Później… Nath chyba wrócił do siebie… wtedy przyjechaliście
wy… i po chwili rozległ się krzyk. Pobiegliśmy do Młodego i…
- …i wtedy drogi Nathanie
chciałeś się dobrać do Ani!!! – dokończyłem za niego.
Chłopak był nieźle zszokowany.
- Że co?!
- Że to, co usłyszałeś. Przez
was i te wasze durne pomysły Ania nieźle się wystraszyła! Szukaliśmy jej z
Max'em, ale nic z tego nie wyszło. Pomyślałem, że poszła do James'a.
- Gdzie ona jest?! Cholera
muszę to wyjaśnić! Jay, ja nigdy bym jej tego nie zrobił, uwierz!
- Jest u Zayn'a. Wczoraj nas o
tym poinformował. Tak, dobrze słyszysz. Wiem, że to ostatnia osoba, którą
chciałbyś, aby wtedy spotkała, ale mogło być gorzej! Wybiegła w samej bieliźnie
i jakby spotkał ją jakiś typ to już dawno by ją zgwałcił i zabił!! Gratuluję
pomysłu Seev. To było bardzo mądre posunięcie!
- Jay! Uspokój się –
powiedziała Jane.
- Skąd mogłem wiedzieć, że on
będzie chciał to zrobić?!
- Mogłeś pomyśleć!! – krzyczał
Max.
- Boże… - szepnął Nath – Jakby
coś, to jestem u siebie...
Z perspektywy Nath'a:
Gdy usłyszałem to, co
powiedział Jay, modliłem się, by był to żart. Jak ja mogłem chcieć… Byłem w
szoku. Chciało mi się płakać. Powiedziałem, że będę u siebie i ruszyłem do
pokoju. Usiadłem na krześle i zakryłem twarz dłońmi. Po co ja w ogóle się
zgodziłem? Po co z nimi piłem?! Nigdy w życiu bym jej nie skrzywdził! Kocham ją
całym sobą. W tym momencie chciałem jej to jak najszybciej wyjaśnić. Ale czy
ona jeszcze się do mnie kiedyś odezwie? Musiałem coś zrobić, ale nie miałem
pojęcia od czego zacząć. Jest też inne wyjście. Hmm… Tak. Tak będzie dla niej
lepiej. Za dużo przeze mnie przeszła. To musi się skończyć.
W domu 1D.
Z perspektywy Zayn'a:
- Co się stało?? – zapytali
chórem, gdy wszedłem do salonu.
- Sam chciałbym to wiedzieć.
Jak wiecie, poszedłem się przejść. Dochodziłem do domu chłopaków, gdy nagle ona
z niego wybiegła. Przykucnęła pod bramą i zaczęła płakać. Podszedłem do niej i
zabrałem ją do nas. Była wystraszona.
- Nie wiem, co tam zaszło, ale
na twoim miejscu jak najszybciej zadzwoniłbym do nich i powiedział, że ona jest
u nas – podsunął Liam.
- Dobry pomysł.
Wyciągnąłem komórkę i
zdzwoniłem na jej telefon, gdyż pewnie zostawiła go w domu. Odebrał Jay.
Wyjaśniłem mu co i jak. Następnie poszedłem wziąć prysznic i położyłem się w
salonie.
Z mojej perspektywy:
Otworzyłam oczy.
Przetarłam je i usiłowałam sobie przypomnieć, gdzie jestem. Usiadłam i powoli
wszystko do mnie docierało. Nie mogłam uwierzyć, że TO naprawdę wydarzyło się
wczoraj. Nie, stop. On tego nie chciał. On taki nie jest. On taki nie jest! Muszę
z nim porozmawiać (i tak mnie to nie ominie). Nie mam zamiaru go unikać, nie
jestem tchórzem. Choć na samo wspomnienie przechodzi mnie dreszcz. Sama się
sobie dziwię. Nie jedna dziewczyna załamałaby się po tym, ale pewność, że Nath by
tego nie uczynił, która mnie przepełniała utrzymywała mnie przy równowadze
psychicznej. Wyszłam z pokoju. Po schodach zeszłam na dół i podążałam za
głosami dobiegającymi z któregoś pokoju. Stanęłam w drzwiach kuchni i nagle
zrobiło się cicho. Chłopaki niepewnie na mnie patrzyli.
- Ania…! Chodź, siadaj – Zayn
przerwał niezręczną ciszę.
Posłusznie usiadłam na
krześle. Niall przysunął mi kubek z gorącą herbatą. Uśmiechnęłam się do niego.
- Dziękuję – powiedziałam.
- Nie ma sprawy.
- Co się stało? – zapytał
Harry po chwili milczenia.
- Hazz!! – skarcili go
chłopcy.
- Nie, nic się nie stało.
Macie prawo wiedzieć. Wczoraj Zayn przyprowadził mnie w stanie… emm sami wiecie
jakim, więc… siedziałam z Nath'em w pokoju. W pewnej chwili przyszedł Seev i
poprosił go na chwilę. Nie było go i nie było. Po godzinie zaczęłam się martwić.
Ja siedziałam sobie w samym staniku na łóżku przy laptopie… Gdy przyszedł,
poczułam alkohol. Podszedł do mnie i… zaczął… zaczął się do mnie… no… dobierać…
Zaczęłam krzyczeć i wtedy przybiegli chłopcy. Przytrzymali go, lecz po chwili
puścili go i on znowu… wtedy wybiegłam…
________________________________________________________
Z góry przepraszam za tak długą przerwę... ;/ Nagła wizyta w szpitalu pokrzyżowała moje plany. Ale już jestem w domu i postaram się dodawać posty co najmniej co 2 dzień, gdyż niedługo wyjeżdżam i chwilę mnie nie będzie. Dziękuję za 6 komentarzy i 20 obserwatorów!! Kocham Was ;***
Dedykuję nowej czytaczce:
Madam Sykes ;] - Dziękuję, że zajrzałaś. Mam nadzieję, że jeszcze się tu pojawisz. ;**
♥♥♥
no nath nie ładnie to tak xd
OdpowiedzUsuńświetny ^^ pisz nexta.
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa jestem co tam Nathan wymyślił. Bo chyba z nią zerwać nie chce, prawda? Nie może. Oni MUSZĄ być razem.
Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału!
Piszesz też o Twojej nagłej wizycie w szpitalu. Mam nadzieję, że nic Ci sie nie stało i że wszystko jest już w porządku.
Weny kochana
Rozdziałek cudowny!!!
OdpowiedzUsuńpiszesz cudownie.!!!!
Czekam na następny.
i jak byś miała trochę czasu to zapraszam do mnie
http://stoleemyhearttt.blogspot.com/
Jak ja kocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuńNathan debilu...
Czekam na następny rozdział
Dziękuję za dedykację ;**
OdpowiedzUsuńZaglądam tu bardzo często :D
A rozdział świetny !! <3
Aż się nie mogę doczekać ich rozmowy !!
Pozdrawiam ! :***
ach oj ty ty!!!
OdpowiedzUsuńhmmm dziękuję że zaś wszystko sprostujesz (wow napisałam to słowo poprawnie :D)
rozdział w dyszkę a nawet i w stówkę czy jak tam wolisz ??
czekam na next dodawaj szybko
buziaczki :**