wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 60

Z mojej perspektywy:

                 Otworzyłam oczy. Coś tu jest nie tak. Leżę nie w tej pozycji, co zwykle, nie w swoim pokoju… i w nie swoim łóżku! Delikatnie się podniosłam i ujrzałam Nath'a leżącego obok mnie. Powoli… usilnie próbowałam sobie przypomnieć, co działo się wczoraj. A, no tak. Musiałam tu zasnąć… wstałam z łóżka i ruszyłam do siebie. Wybrałam ciuchy i poszłam wziąć prysznic. Następnie zaczęłam się pakować. Rozważałam, czy pożegnanie rzeczywiście jest takie potrzebne. Usiadłam na łóżku i dotarło do mnie, że teraz już NIC nie będzie takie samo. Czemu o tym zapomniałam? Czemu postępowałam tak, jakbym tu mieszkała? Czemu nie dręczyła mnie myśl, że wrócę? Być może wtedy nie zżyłabym się tak z nimi. Bo przecież co z tego, że będziemy się odwiedzać. Z czasem wszystko się zmieni. Zapomnimy o sobie, znudzi nam się to „jeżdżenie”, każdy będzie udawał, że jest tak, jak dawniej, wszystko będzie takie sztuczne, a tego nie chcę… Wiem jak się kończy takie coś. Nie twierdzę, że Nath sobie mnie odpuści. Nie jest taki. Ehh. Niechętnie powróciłam do pakowania. Postanowiłam, że nie będzie żadnego pożegnania. Napiszę jakąś kartkę i zostawię ją na łóżku. Zachowuję się jakbym wyjeżdżała z Londynu, a mieszkam 30 km od chłopców…  aż czy tylko? Sięgnęłam po kartkę i napisałam parę słów. Być może nie był to najbystrzejszy pomysł, ale wtedy o tym nie pomyślałam. To wszystko jest jakieś chore. Nie chcę zmuszać chłopców, żeby zabierali mnie na jakieś wypady, by razem spędzić czas. Nie! Po cichu zeszłam na dół. Całe szczęście miałam tylko 2 walizki. Chłopcy jedli śniadanie. Nie było z niej widać całych schodów. Tylko tę najwyższą część. Wyszłam z mieszkania. Zwariowałam. Do końca mi odbiło. Postawiłam walizki i ruszyłam. Zrobiłam parę kroków i serce podeszło mi do gardła, bo kto by nie usłyszał turkotu ciągnących walizek po kostce brukowej? Przyspieszyłam kroku, lecz po chwili drzwi otworzyły się z hukiem. Zatrzymałam się.
- Ania?! – krzyknął Jay.
- Co… co ty robisz?!
Odwróciłam się na pięcie. Przede mną stało całe TW wpatrujące się we mnie z przerażeniem.
- Ja… chłopaki, ja nie mogę. Nie chcę się żegnać – zaczęłam płakać – Wiem, że to tylko „przeprowadzka”, ale mam sto procent pewności jak to się skończy. Przecież nie będziemy do siebie jeździć codziennie po 30 km tam i z powrotem! To jest beznadziejne. Mogłam wrócić wcześniej. Mogłam nie robić wam TAKICH problemów. Mogłam…
- Ania… - szepnął Nath i podszedł do mnie.
- Nie robisz nam żadnych problemów. I to nie jest beznadziejne. Jesteś wyjątkowa. W ogóle nie myślisz o sobie, cały czas przejmujesz się nami – tłumaczył Max.
- Zamieszkaj z nami – walną Tom prosto z mostu.
- Co?!
- No zamieszkaj z nami.
- Ale…
- Ha! Czyli się zgadzasz. To świetnie – powiedział Seev biorąc moje walizki – zaraz wracam.
- No, ale…
- Uprosimy twoich rodziców, zobaczysz. I nie mów , że „nie chcesz nam siedzieć na głowie” – uśmiechnął się Nathan.
- Wybaczcie… Nie wiem, co we mnie wstąpiło… ja… coś mi odwaliło i…
- Nie mów tak! Każdy ma gorsze i trudniejsze dni. Ty masz właśnie jeden z nich. Spokojnie.
- I nie przepraszaj! – powiedział szybko Max widząc, że chcę coś powiedzieć – To co, jedziemy?
- Pewnie, że tak – rzucił Jay i po chwili byliśmy w drodze do mojego domu.
                 Dojechaliśmy na miejsce. Podczas drogi uprzytomniłam sobie, co chciałam zrobić i zrobiło mi się głupio. Max, Jay i Nath przekonywali mnie, że nic się nie stało. Przytakiwałam, ale swoje wiedziałam. Wyszliśmy z samochodu. Rodzice właśnie skądś przyjechali. Podeszłam do nich i wzięłam głęboki wdech.
- Mamo…
- O, jesteś? To dobrze. Rozpakuj się i przyjdź do nas.
- Mamo. Ja…
- Dzień dobry. Chcieliśmy prosić państwa, by Ania u nas zamieszkała – zakomunikował Tom.
- Nie ma mowy. Wakacje się kończą. Zacznie się szkoła. Trzeba się uczyć.
Wiedziałam, że nic z tego. Zrezygnowana miałam iść do samochodu, lecz chłopcy dalej nalegali.
- Bardzo prosimy. Nie chcemy, żeby się wyprowadziła…
- O nie!
- Ona jest w liceum. Nie ma przelewek.
- Polubiliśmy się i wie pani.
- Zresztą miałaby bliżej do szkoły – wtrącił Nath.
Rodzice wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- No… dobrze, ale będziemy płacić miesięczne.
- Nie ma mowy! – dodał szybko Max – Nic państwo nie będą płacić.
- Jeśli ma u was mieszkać, to tak.
- No… dobrze. Zaraz ustalimy kwotę.
- Dziękuję! – krzyknęłam i rzuciłam się im w ramiona – Kocham was!
- Dobrze, dobrze. Leć się spakować.
Biegiem ruszyłam do pokoju po resztę rzeczy. Zajęło mi to dokładnie 10 minut. Chłopaki zapakowali moją walizkę do samochodu i szczęśliwi wróciliśmy do domu. Wcześniej pożegnałam się z rodzicami, babcią i siostrą.
- Nie wierzę…
- To uwierz – powiedział Nath cmokając mnie w policzek.
Przyjechaliśmy i z powrotem wypakowywałam rzeczy. Nie robiliśmy dzisiaj nic szczególnego. Chłopaki jak zwykle kombinowali coś w kuchni, a ja i Nath siedzieliśmy w jego pokoju.
- Mieszkasz z nami!
- Tak mieszkam! – krzyczałam skacząc z chłopakiem po jego łóżku.
- Lookniemy jakiś film? – zaproponował.
- Pewnie.
Chłopak sięgnął po laptopa i zaczęliśmy seans. Tak naprawdę, to przegadaliśmy cały film. Poszłam po coś do picia. Gdy wróciłam Nath podszedł do mnie, odłożył szklanki na stolik i przysunął do szafy.
- Kocham cię – szepną i zaczął mnie namiętnie całować.
Przyciągnął mnie bliżej siebie. Jedną ręką obejmował mnie w talii, drugą wplótł w moje włosy. Ja dotykałam jego gładkich policzków. Chciałam zapamiętać to doznanie na wieki. Chłopak błądził palcami po moich plecach i powoli zaczął ściągać ze mnie bluzkę. Chciałam to przerwać, lecz ktoś wparował do pokoju.
- Młody! Cho… Osz kurde, wybaczcie. Młody, chodź na sekundę. Jej bluzkę możesz  zostawić w spokoju – powiedział Seev patrząc na mój T-shirt w ręce Nath'a.
Zaczęłam się śmiać.
- Idź, idź. Ja tu poczekam.
- OK. Zaraz wrócę – powiedział i wyszedł.
Co do sytuacji sprzed wtargnięcia, to bałam się. Bałam, jak cholera. Nie byłam na to gotowa. Nie chciałam jeszcze tego robić. Nie teraz. Musiałam z nim o tym porozmawiać. Minuty dłużyły mi się niemiłosiernie. Zaczęłam przeglądać neta. Siedziałam tak bez bluzki (którą Nath wziął ze sobą. Nie wnikam po co mu ona) w samym staniku przy jego laptopie i czekałam. Po godzinie byłam nieco zszokowana. Hello? Zapomniał, czy co? Po półtorej godzinie drzwi powoli się otworzyły. Odłożyłam laptopa i spojrzałam w tamtym kierunku. Zobaczyłam Nath'a, ale… coś tu nie było tak, jak być powinno. Chłopak ruszył w moim kierunku. Zatrzasnął za sobą drzwi, a na jego ustach widniał chytry uśmiech.
- Już myślałam, że o mnie zapomniałeś – zaśmiałam się.
- Nie… o tobie… nigdy… - powiedział dysząc.
Gdy zbliżył się do mnie, by mnie pocałować, wyczułam alkohol. Nath był wstawiony i to nieźle. Oczy półprzymknięte, cały był rozpalony. Odsunęłam się od niego.
- Chodź tu do mnie…
- Nathan… jesteś pijany.
- Przestań. No chodź – złapał mnie za rękę.
- Puść – nic – no puść! Nath, połóż się. Musisz wytrzeźwieć.
- Nie! Nic nie muszę. Chodź tu!
Wyrwałam mu się. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Gdy po chwili odwróciłam głowę, chłopak zmierzał w moim kierunku. Wystraszyłam się i cofnęłam na biurko.
- Nath…!
Nic do niego nie docierało. Był coraz bliżej. Tyłem weszłam na blat i cofałam się energicznie, zwalając przy tym wszystko, co stało na biurku. Chłopak złapał mnie za nogę i zdarł ze mnie spodenki. Zaczęłam krzyczeć. Szarpałam się ile wlezie. Po chwili do pokoju wpadła reszta zespołu.
- Nath! Opamiętaj się! – krzyczał wściekły Jay.
Przytrzymali go, lecz sami się chwiali. Hej! Oni… wszyscy są wstawieni! Pięknie. Jedynie Loczek i Max „zachowali trzeźwy umysł”. Podszedł do mnie.
- Wszystko w porządku? On… sam nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale gdy wytrzeźwieje, to mnie popamięta!
- Jay, no uspok-kój się! Je… jest git! – bełkotał Seev.
Byłam w szoku.
- Co wyście… co wy… co mu się… Nathan… - docierało do mnie, co on chciał zrobić.
- Spokojnie – powiedział Tom przytrzymując chłopaka razem z Max'em.
Ledwo go trzymał.
Reszta działa się bardzo szybko. Ostrożnie zeszłam z biurka. Chłopaki zwolnili uścisk i Nath wyrwał im się ponownie zmierzając w moją stronę. W ostatniej chwili Jay go złapał, a ja wybiegłam z pokoju. Nie wiedziałam, co robię. Zbiegłam na dół i z hukiem wypadłam na zewnątrz. Biegłam tak przed siebie lekko raniąc sobie prawą stopę. Dopiero później odczułam ból. Wybiegłam na ulicę. Zapłakana skuliłam się i usiadłam pod bramą. Schowałam głowę w kolana i rozpłakałam się na dobre. To za dużo. Za dużo, jak na psychikę szenastolatki. I tak dużo już przeżyłam, więc nie było tak źle. Gorzej by było, gdyby chłopaki nie przyszli w porę. W głębi duszy czułam, że on tego nie chciał. Byłam bez bluzki, on był wstawiony, nawet go troszkę rozumiem. Ale… Dlaczego? Siedziałam tak w nocy, na ulicy w samej bieliźnie. Teraz brakowało tylko jakiegoś typa, który wykorzystałby okazję. Nagle usłyszałam kroki. Chciałam cofnąć to, o czym przed chwilą pomyślałam. Odsunęłam się i ujrzałam przed sobą jedynie zarys czyjejś sylwetki.
- Ania…? – usłyszałam.

________________________________________________________
No i się dzieje ;) Wszystko będzie dobrze obiecuję!! Jestem wdzięczna za ponad 10 000 wyświetleń. Gdy zakładałam bloga marzyłam o przynajmniej 100 a tu proszę. Dziękuję ♥. Dedykuję wszystkim, którzy pozostawili pod ostatnim rozdziałem komentarze ;**:
Kocham Was ;**


24.07 - urodziny Jaya - najlepszego!! ;**

6 komentarzy:

  1. Nathan idioto jak nie masz głowy do picia to nie pij...
    Rozdział jak zwykle wspaniały, normalnie z zapartym tchem czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, a Nathan lepiej nie pije, bo mu odwala.
    No to teraz chce wiedzieć czemu się tak upili ;))
    Czekam na nextamoja droga :))

    OdpowiedzUsuń
  3. No mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze!
    Bo jak Ani się coś stanie to normalnie nie wybacze tego Nathanowi!
    Jak by się nie upił to ona by nie uciekła!
    Rozdział jest świetny!
    Już nie mogę się doczekać następnego!
    Ja też Cię kocham ;*
    Weny kochana

    OdpowiedzUsuń
  4. ŻE WHAT????!!!!!!!!!!!!!!!!
    Ale mi ciśnienie podniosłaś!!!!!!!!!!
    Co Nath sobie wyobraża???!!!!
    I dlaczego oni się upili????!!!!!!!!!!!!!!!!
    No ja zawału zaraz dostanę!!! Albo wylewu jakiegoś...!!!
    Widzisz do czego mnie doprowadzasz??? ;P
    Tyle emocji we mnie wywołujesz swoim opowiadaniem :)
    Uwielbiam Cię za to :D
    A to jest dowód że rozdział jest genialny :)
    Kocham Cię Robaczku Ty mój :*****
    I czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no nie spodziewałam się tego po Nathanie :O Jak on tak może?! :O
    Rozdział jak zwykle świetny :D Szybciutko pisz nexta ;** Wenyy ;**

    ps.: dziekuje za dedykt ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. O Boże , jakie emocje . Nie spodziewałam się Tego , ojej .
    Nie rozumiem , dlaczego on tak postąpił i dlaczego się upili ?
    wow , jeszcze więcej takich akcji , a na zawał zejdę z tego świata . :)
    Mam nadzieję , że wszystko się wyjaśni . :D
    Czeeekam na następną dawkę tych szaleńczych emocji . XD
    Weny ! ♥ ;*

    OdpowiedzUsuń