piątek, 20 lipca 2012

Rozdział 58

- Ania – szepną Nath, który mnie przytulił – nic się nie stało.
- To ja przepraszam – usłyszałam, jak Tom ze świstem wypuszcza powietrze, tym samym dając upust całej złości.
Nath wypuścił mnie z objęć.
- Widzisz – zaczął powoli Jay – odkąd oni się pojawili… zawsze znajdzie się coś przeciw nam. Ostatni artykuł w gazecie? „The Wanted atakują One Direction!!”. Prowokują nas. Kiedyś któryś z nas nie wytrzyma i powie przy wszystkich, co o tym wszystkim myśli.
- Więc… czemu nie chcecie się pogodzić? Może wtedy wszystko wróciłoby do normy? Nie wiem, jakie oni mają plany. Nie mam pojęcia, czy rzeczywiście specjalnie was prowokują, ale proszę. Spróbujcie chociaż.
- Jeśli ty chcesz zgody, to ja jestem gotów na to przystać – powiedział Nath.
Chłopaki niepewnie spojrzeli po sobie.
- Czy to coś da? – zapytał zrezygnowany Tom.
Wiedziałam, że nienawidził One Direction za ich zachowanie. Muszę przyznać, że mnie też trochę to denerwowało. Dopóki osobiście ich nie poznałam.
- Nie wiem, ale, może warto spróbować?
- No… dobrze – zgodził się Max.
- Dzięki, że się zgodziliście. Tom, rozchmurz się – uśmiechnęłam się do chłopaka.
Zrobiliśmy grupowy uścisk.
- Ja… to znaczy, chłopaki zaproponowali mi dziś wieczorem spotkanie i… zgodziłam się. Może… pójdziecie ze mną…?
- Nie dziś – rzekł Jay – Dziś nie mam ochoty ich oglądać.
- No dobrze – powiedziałam i razem z Nath'em opuściliśmy pokój Loczka.
Nim się spostrzegłam chłopak przyciągnął mnie do siebie i złożył na mych ustach namiętny pocałunek.
- Czekaj… nie jesteś na mnie zły?
- Za co? – uśmiechnął się niewinnie.
Moje kolana przy tym jego uśmiechu były na wyczerpaniu.
- Za to, że zmuszam was do tego, żebyście się z nimi pogodzili.
- Po pierwsze nikogo nie zmuszasz – powiedział i ruszyliśmy do jego pokoju – grzecznie to zaproponowałaś, na co zgodziliśmy się. Nie powiedziałaś: „Macie się z nimi pogodzić!” – powiedział niskim głosem, na co zaczęłam się śmiać.
- A za to, że dziś z nimi wychodzę?
- To są twoi nowi znajomi…
- Nath. Przepraszam, że ci przerywam, ale…  gdy do was szłam, usłyszałam rozmowę. Ja… nie znoszę podsłuchiwania, ale chciałam wiedzieć, czy… czy się o mnie martwisz. Co o tym wszystkim myślisz, bo wiem, że mi tego nie powiesz – uśmiechnęłam się lekko.
- No dobrze. Powiem ci.
Weszliśmy do pokoju i usiedliśmy na łóżku.
- Masz rację – kontynuował – martwiłem się, że ich poznasz i, że będziesz ich bronić. Martwiłem się, że znienawidzisz nas za to, jak się do nich odnosimy. Martwię się też, że będą chcieli mieć cię po swojej stronie, gdy zdarzy się taki moment. I będę się o ciebie martwił cały czas. Kocham cię. I nie jestem na ciebie zły, że z nimi dziś wychodzisz, gdyż są to twoi znajomi, a ja nie mogę zabronić ci spotykania się z nimi.
Po tym, co powiedział, sama nie wiedziałam, jak zareagować. To było… piękne. On się o mnie martwi. Cały czas. 24 godziny na dobę. Jeszcze nigdy w całym moim życiu nie znaczyłam dla kogoś tak wiele.
- Nath.
- Tak?
- Pocałuj mnie.
- To już nie była propozycja.
- Nie – zaśmiałam się – to był rozkaz.
Chłopak wpił się w moje usta. Tak mi tego brakowało, jakbyśmy nie widzieli się pół roku, a minęło zaledwie kilka godzin. Z każdym pocałunkiem było mi mało. Chciałam więcej. Łapczywie obejmowałam jego usta, tym samym domagając się kolejnego pocałunku. Za każdym razem wywoływało to uśmiech na ustach chłopaka, które delikatnie wyginały się w półksiężyc. W jego objęciach zapominałam o wszystkim. Byliśmy tylko on i ja.
- Ty z nami nie mieszkasz – odezwał się nagle przerywając tę piękną chwilę.
- No… racja. Rodzicie zgodzili się tylko na… jakiś czas.
W tym momencie zadzwoniła moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz. „Mama”.
- Teraz wiem, co oznacza Nie wywołuj wilka z lasu – powiedziałam i odebrałam telefon – Hej mamo!
- No, cześć. Kiedy wracasz?
- Uff… no… nie wiem – podniosłam się i ruszyłam w stronę okna – a nie zapytasz, co tam u mnie?
- To, co tam u ciebie?
- Dobrze. Nawet bardzo dobrze. Dziś idę z chłopakami, których pozna…
- Słuchaj. Wróć jutro po południu. Albo nawet rano. Chłopaki nie mają czasu, żeby się tobą zajmować. Już długo tam jesteś. Wróć jutro.
- Ale… no dobrze. Będę jutro. Pa.
- No, pa.
Z kwaśną miną rozłączyłam się i włożyłam telefon do kieszeni. Moja mama zawsze taka była. Gdy u kogoś mieszkałam, lub gdzieś wyjechałam, tak na parę dni, a nie było to wcześniej ustalone, to dzwoniła do mnie, żebym wracała do domu „bo siedzę komuś na głowie”. Słyszę to za każdym razem.
- Co się stało? – zapytał zdezorientowany chłopak.
- …Co? – wyrwał mnie z zamyślenia – Ymm, nie nic. Jutro… jutro muszę być w domu.
- Rozumiem, ale po co?
- Nath, ja jutro wracam do domu.
- Nie. Jeszcze nie, proszę.
- Słuchaj – złapałam go za ręce – to musiało kiedyś nastąpić. Nie mieszkam u was. To tylko chwilowe. Nie mogę uwierzyć, że minęło już tyle czasu. Przecież niedawno was poznałam… już 17:00. Będę się zbierać. Nie wiem o której wrócę, ale nie martw się. Zaglądnę do ciebie i pogadamy. Narazie – pocałowałam go w policzek i udałam się do swojego pokoju.
W oczach chłopaka widziałam totalny chaos, a z moich po chwili ciekły łzy, dlatego tak szybko wyszłam, żeby tego nie zobaczył. Nie chciałam się z nim rozstawać. To głupie, bo tylko wracam do domu. Lecz to już nie to samo. Nie będę go widzieć rano. Jego poczochranej grzywki, zaspanych oczu. Nie będę z nimi jadła śniadania, nie będzie wygłupów. Teraz rozkleiłam się na dobre. Musiałam się jak najszybciej uspokoić. Wytarłam oczy i poszukałam ciuchów. W ostateczności postawiłam na żółte rurki, jasnoróżową zwiewną bluzkę i baleriny w kwiatki. Włosy związałam w kitkę, na rękę włożyłam żelowy zegarek koloru tego samego, co spodnie i lekko się umalowałam. Zapisałam numery chłopaków w komórce. Spojrzałam w lustro. Wymusiłam uśmiech na twarzy i ruszyłam w umówione miejsce.

________________________________________________________
Udało mi się go napisać w 10 minut o.O. Chyba odstawię białą czekoladę ;p. Mam skrytą nadzieję, iż się wam spodoba. Jestem wdzięczna za komentarze ;)
Rozdział dedykuję wszystkim obserwatorom bloga ;**

6 komentarzy:

  1. Ojeej , słodzio .
    Piękny rozdział . ;)
    Czytałam z wieelkim uśmiechem na ustach . <3
    Mnie się PODOBA i to bardzo ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj podoba się podoba.
    I to ja.!
    To jest po prostu cudowne.!
    Czekam na następny, równie cudowny. ; *

    I jak byś miała ochotę to zapraszam na mojego nowego bloga.
    http://stoleemyhearttt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. mm... świetny ^^ pisz szybciutko nexta ^^ wenyy ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle rozdział jest zajebisty.
    a i dziękuje za miłe komentarze pod moim blogiem

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, jak cudownie
    Rozdział jest wspaniały!
    Szkoda tylko, że Ania musi już wracać do domu :(
    Czekam na następny rozdział
    Weny kochana

    OdpowiedzUsuń
  6. Czuję, że coś będzie nie tak...
    I boję się tego...
    Ale mam nadzieję, że moje przeczucie się nie spełni...
    A rozdział genialny :)
    Ale dlaczego Ania musi wracać do domu???!!!
    Dlaczego ich rozdzielasz???!!!
    Ja tak się nie bawię!!!!
    Wiem znowu marudzę... ech..
    Ale i tak mnie Kochasz :P
    A ja Kocham Ciebie Robaczku Ty mój :*****
    Czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń