niedziela, 22 lipca 2012

Rozdział 59

Z perspektywy Nath'a:

                 Ania odebrała komórkę. To była jej mama. Z tego, co usłyszałem chciała ona, by dziewczyna ich odwiedziła. Po zakończonej rozmowie Ania zamyśliła się.
- Co się stało? – zapytałem.
- …Co? Ymm nie nic. Jutro… jutro muszę być w domu.
- Rozumiem, ale po co?
- Nath, ja jutro wracam do domu.
- Nie. Jeszcze nie, proszę.
- Słuchaj, to musiało kiedyś nastąpić. Nie mieszkam u was. To tylko chwilowe. Nie mogę uwierzyć, że minęło już tyle czasu. Przecież niedawno was poznałam… już 17:00. Będę się zbierać. Nie wiem o której wrócę, ale nie martw się. Zaglądnę do ciebie i pogadamy. Narazie.
Pocałowała mnie w polik i wyszła. Albo mi się zdawało, albo w oczach miała łzy. To niemożliwe. Ona… ona nie mogła tak po prostu się wyprowadzić. Nie! Jeszcze nie. Nie chcę tego. Nie chcę żegnać widoku jej porannego uśmiechu, jej spojrzenia. Oczywiście będziemy się spotykali, ale… to nie to samo… muszę pogadać z chłopakami. Jak proca wybiegłem z pokoju i ruszyłem do Loczka. Na szczęście wszyscy jeszcze u niego przebywali.
- A tobie co – zapytał Seev.
- Słuchajcie. Do Ani zadzwoniła mama. Powiedziała, że jutro ma wrócić do domu.
- Już?
- Ona nie może wrócić.
- Musimy coś wymyślić.
- A nie może z nami tak po prostu zamieszkać? – zaproponował Tom.
- Jesteś geniusz! – krzyknąłem i wyściskałem go.
- Tylko ciężko będzie przekonać Anię.
- Coś się wymyśli. Ona to nie problem. Gorzej z rodzicami.
- Damy radę. A ona już poszła?
- Jeszcze nie. Jay. Wiem, że się o nią boisz, ale…
- Młody do cholery!! Nie bałbym się, gdyby poszła z kimś innym! Każdy, tylko nie oni.
- Przestań. A co, jeśli ma rację? Jeśli wystarczy ich poznać? Nie musimy jakoś tego ogłaszać światu, że zakopaliśmy topór wojenny z 1D. Po prostu nie wypowiadajmy się na ich temat, a między nami niech będzie OK i tyle.
- On ma rację. Jakoś to będzie – przytaknął Siva.

Z mojej perspektywy:

                 Słońce powoli chowało się za horyzontem, by jutro powitać nas z przeciwnej strony. Szłam ulicą i rozmyślałam, co da to spotkanie. Z drugiej strony starałam się nie myśleć o jutrzejszym powrocie, gdyż to natychmiast wywoływało łzy, gdy tylko przyszło mi na myśl. Będąc coraz bliżej ujrzałam grupkę chłopaków. Przyspieszyłam kroku. Mulat zauważył mnie i uśmiechnął się szeroko.
- Hej.
- Hej – odwzajemniłam gest.
- Mam nadzieję, że nie ubrałaś jakichś szczudeł – śmiał się Niall.
- Nie, a czemu?
- Bo do centrum idziemy pieszo. Ruch to zdrowie.
- To świetny pomysł – powiedziałam i ruszyliśmy.
- Skąd jesteś? – zapytał Harry.
- Z Polski. Przeprowadziłam się tu po ope… Ekhem, po skończeniu gimnazjum – nie chciałam im na razie mówić o operacji.
- Na ile przyjechałaś? – kolejne pytanie padło z ust Louisa.
- Na zawsze. Nie mam zamiaru wracać.
- To dobrze – uśmiechnął się – jesteś jedyną normalną dziewczyną, która nie piszczy na nasz widok.
- Nie, spokojnie. Chyba, że chcesz, żebym piszczała, to…
- Nie! – śmiał się.
W tym momencie powróciły wspomnienia. To samo powiedziałam Nath'owi na basenie, gdy odkryliśmy wieko pokrywy i siedzieliśmy na polanie…
- Pośpiewajmy! – zaproponował blondyn tym samym rozwiewając moje wspomnienia.
I dobrze. Nie chciałam się przy nich rozpłakać.
- Jak się poznaliście? Mieszkasz u nich na stałe? – dociekał Harry.
Czy wszystko mi musi przypominać o wyprowadzce? Opanuj się. Spokój. Spokój…
- To długa historia. Opowiem ją wam przy pizzy. Emm, mieliśmy śpiewać – uśmiechnęłam się.
- No tak, a moglibyśmy zamiast pizzy zjeść coś innego?
- Jasne. Nie ma sprawy. Ostatnio pizza mi się przejadła.
- No właśnie nam też. Dziś rano Hazz zamówił 3 i my musieliśmy kończyć.
- No mieliśmy śpiewać! – rozpaczał Niall.
To było tak zabawne, że wybuchliśmy śmiechem.
- Dobra, śpiewamy, ale co? A i ostrzegam. Nie mam talentu wokalnego.
W szkole niby chodziłam na zajęcia muzyczne, ale wysokie tony (a takie zdarzały się w większości piosenek) to nie moja bajka.
- Zaraz to sprawdzimy. To może… „One Thing”…?
- To… wasza piosenka, tak?
- Tak.
- No to już!
Zaczęliśmy śpiewać. Zwrotkę chłopaki ciągnęli tak, jak w oryginale, a refren razem. Muszę przyznać, że nawet mi to wychodziło. Nie wiem czemu, ale przy nich o wszystkim zapomniałam. Zamiast pizzy poszliśmy na lody do parku. Siedząc przy fontannie chłopaki zmusili mnie, abym opowiedziała im jakim sposobem zamieszkałam u chłopaków. Wspomniałam także o operacji. No cóż. Zapędziłam się i musiałam im wszystko wyjaśnić. Na końcu wszyscy wytrzeszczyli oczy. Ja tylko wzruszyłam ramionami i zaczęłam się śmiać na widok ich zdziwionych min. Oni zaczęli mnie pocieszać, że żadna operacja ich nie obchodzi, że i tak będą się ze mną przyjaźnić. Gdy postanowiliśmy wrócić do domu dochodziła 22:00. Nieźle. Chłopacy zaczęli się wydurniać, a ja trzymałam się z tyłu i śmiałam się z nich. Po chwili dołączył do mnie Zayn.
- Oni tak zawsze? – zapytałam.
- Wiesz, to zależy od poziomu głupoty w danej chwili.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Gadałam z chłopakami. Zgodzili się z wami pogadać.
- To świetnie – uśmiechnął się – Masz na nich dobry wpływ.
Nie wiem czemu, ale ten chłopak wywoływał u mnie dziwne emocje. Uhh. Nie wiem, o co chodziło, ale to na pewno nie zauroczenie ani nic z tych rzeczy. O nie nie nie. Ja kocham Nath'a i to się nie zmieni. Chyba, że zmieni się coś innego…
- Zadzwoń, kiedy chłopcy będą gotowi.
- OK. Dzięki za zaproszenie. Było genialnie.
- Nie ma sprawy. Tu mieszkamy – powiedział wskazując na niemały dom otoczony żywopłotem.
- Kiedyś do was wpadnę. To… cześć.
- Yyy, czekaj odprowadzę cię.
- Ale…, nie musisz…
- Odprowadzę cię – wyszczerzył się.
- No niech ci będzie. Chodź.
Pożegnałam się z pozostałymi i ruszyłam w kierunku domu. Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę.
- Jutro wracam do domu – powiedziałam bez zastanowienia. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że moje myśli ujrzały światło dzienne. Co we mnie wstąpiło? Do oczu napływały łzy.
- Tak szybko?
- Hmm… minęło już tyle czasu… nie chcę wracać.
- Chłopaki na pewno coś wymyślą… czy ty płaczesz…?
- Nie, coś ty. Tak tylko…
Chłopak złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy. O matko. Ten chłopak mnie peszy… ma takie brązowe oczy… Nie! Hola!! STOP!!!
- Będzie dobrze. Mówię ci – powiedział i przytulił mnie nieśmiało.
Nie trwało to długo, gdyż po krótkiej chwili odsunęłam się od niego. Musiałam to natychmiast przerwać.
- Dziękuję za wszystko.
- Nie ma sprawy. To… do zobaczenia.
- Do zobaczenia – uśmiechnęłam się i ruszyłam ku drzwiom.
Miałam jeszcze zaglądnąć do Nath'a. Nie byłam tego pewna, ale chciałam z nim o tym porozmawiać.

Z perspektywy Nath'a:

                 Niecierpliwiłem się trochę czekając na powrót dziewczyny. W pewnym momencie nie mogłem dłużej siedzieć w pokoju. Energicznie otworzyłem drzwi i zobaczyłem Anię, która prawdopodobnie miała zamiar zapukać.
- O, Hej. Już jesteś – powiedziałem.
- Tak… jestem – odpowiedziała z żalem w głosie.
- Czy coś się stało? Emm… chodź – zaprosiłem dziewczynę na łóżko.
Położyłem się obok niej i zacząłem gładzić jej policzek.
- Więc?
- Pamiętasz, jak się poznaliśmy?
- Tego nie da się zapomnieć – uśmiechnąłem się.
- A wtedy, gdy oberwałeś od tego gościa?
- Tego też nie zapomnę. Wiesz… mam szczęście, że cię spotkałem. Jesteś jedyna. Naprawdę. Nikt inny na twoim miejscu nie byłby tak obojętny naszą sławą. Co do One Direction, to obawiam się Zayn'a. On potrafi owinąć sobie każdą dziewczynę wokół palca. Nie chcę, żebyś ty była jedną z nich. Uważaj na niego. A co do twojego powrotu do domu, to… pomyśleliśmy z chłopakami, żebyś z nami zamieszkała.
Oczekiwałem odpowiedzi, lecz jej nie dostałem. Spojrzałem na Anię. Zasnęła. Nie wiem, ile usłyszała z tego, co powiedziałem, ale nie to jest teraz najważniejsze. Sięgnąłem po koc leżący na krześle obok i przykryłem ją. Po chwili i ja zasnąłem.

________________________________________________________
Mam takie nieodparte wrażenie, że zawiodłam Was tym rozdziałem. Pomyślałam, że musi się coś dziać, więc niedługo... będzie się coś działo ;) I mam dla Was wiadomość. Nie będzie mnie od 4.08 do 20.08. Jadę na oazę i jest to niemożliwe, żeby był tam jakikolwiek komputer. Modlę się, żeby nam komórek nie pozabierali XD. Dziękuję za przemiłe komentarze. Gdy mam doła, to je czytam i od razu humor mi się poprawia. ;***
Kocham Was ;**

6 komentarzy:

  1. Ty to jak coś wymyślisz....
    No ja jestem bardzo ciekawa czym Ty nas zawiodłaś...??? No czym???
    Głupot mi tu nie opowiada dobrze :P
    Ty chyba nie masz zamiaru rozdzielić Ani i Natha???!!! NIE RÓB MI TEGO!!!!!!!
    Rozdział przecudowny :)))
    Uwielbiam Twoje opowiadanie :D
    Będzie mi Ciebie brakowało gdy wyjedziesz :(((
    Ale to jeszcze nie teraz :) Jeszcze jesteś :*
    Kocham Cię Robaczku Ty mój :*****
    I czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle fenomenalny rozdział, i jak zwykle czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne świetne świetne świetne świetne!
    uwielbuam to :d czekam na nexta ;3 wenyy, kochana ;**
    a u mnie new rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny!
    Mam ogromną nadzieję, że Ania nie zauroczy się Zaynem. Bo inaczej musiałaby na facebooku zmienić status na "to skomplikowane" ;D żarcik
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
    Życzę Ci miłego i udanego wyjazdu!
    Weny kochana

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie prawda. Nie zawiodłaś nas tym rozdziałem.
    On jest wspaniały!!!
    Jak ja wytrzymam tyle dni bez Twojego opowiadania, nie wiem.
    Będzie ciężko. ale cóż jakoś przeżyję.
    Czekam na następny rozdział.

    I jak byś miała ochotę i troszkę czasu to zapraszam na mój nowy blog.
    http://stoleemyhearttt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział:)
    NA oazie nie zabiorą ci telefonu nie martw sie:D
    Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń