niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 46

- Dobry pomysł.
- Ta dziewczyna rzeczywiście zawróciła mu w głowie.
- I to jak.
- Dobra, chodźmy na TV.
Zeszliśmy na dół i ruszyliśmy do kuchni po coś do picia, gdy nagle ktoś z hukiem trzasnął drzwiami. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy Anię i Nath'a ociekających wodą.

Z mojej perspektywy:

- Czy wyście powariowali? – krzyknął Jay i zaraz do holu wbiegły Marta i Jane.
- Matko Święta! – lamentowała pierwsza.
- Max, skocz po koce! – rozkazała druga.
- Co wam strzeliło do głowy? – pytał Tom.
- Nic, po prostu zaczęło padać, więc… Aaa psik!!
- To raczej dobrze nie wróży – powiedział Max niosący koce.
Jay natychmiast wyrwał mu je i okrył mnie jednym, drugi zaś podał Nathan'owi.
- Szybko, idźcie się przebrać – ponaglała Jane.
Kątem oka spojrzałam na Nath'a, a ten tylko się do mnie uśmiechnął. Jay złapał mnie za rękę i zaciągnął do łazienki na piętrze. Po chwili przyniósł mi jakieś ciuchy i wyszedł. Ja umyłam się i przebrałam w suche ubrania. Niestety, co raz, to mocniej kichałam. Musiałam się przyznać sama przed sobą, że się przeziębiłam. Pech to pech. Zeszłam na dół do jadalni, gdzie chłopcy siedzieli w „nieładzie”.  No cóż, siedzieli, jak siedzieli. Max stał oparty o ścianę, Tom chodził nerwowo po pokoju, a Jay wpatrywał się w przestrzeń za oknem. Jedynie Seev siedział spokojnie na krześle. Gdy Loczek spostrzegł, że przyszłam ocknął się.
- O, jesteś.
- Jak się czujesz? – zapytał Tom.
- A jak mia… Aaa psik!!
- Siadaj. Pij póki gorące – powiedziała Marta niosąc herbatę.
Posłusznie usiadłam i objęłam rękoma cieplutki kubek.
- Zapytam po raz drugi. Co wam strzeliło do głowy?? – zapytał Tom.
Otwierałam usta, by coś powiedzieć, lecz ktoś mi przerwał.
- A ja odpowiadam ci, że zaczęło padać, to schroniliśmy się w szopie. Nie zanosiło się na koniec ulewy, więc postanowiłem, że pobiegniemy do domu.
Odwróciłam się i zobaczyłam Nath'a. Dziwiło mnie, czemu powiedział „postanowiłem”? Przecież to MY tak pomyśleliśmy. Chciał wziąć całą winę na siebie? Ale jaką winę? Przecież nikomu się nic nie stało.
- Jesteś nieodpowiedzialny – podsumował Jay.
- Ale dlaczego wy się tak wściekacie? Wszyscy żyją – bronił się Nathan.
- Wiesz, że z takiej nagłej zmiany temperatury można się nieźle rozchorować?
- Jay! Daj sobie spokój. Wiem, że martwisz się o mnie i traktujesz jak członka rodziny, ale to nie powód, żeby obarczać Nath'a o coś, co jeszcze się nie sta… Aaa psik!!!
- Jeszcze? Widać, że już jesteś chora.
- Ale to nie jego wina! Gdybym wiedziała, że będzie padać, to bym przecież nie wychodziła na zewnątrz!
- Eh… Przepraszam. Poniosło mnie. Martwię się o ciebie – powiedział Loczek, po czym podszedł i mocno mnie przytulił – Ale teraz idź do łóżka. Ja zadzwonię po lekarza.
- Dobrze – odpowiedziałam i udałam się do swojego pokoju.
Będąc przy drzwiach zobaczyłam idącego za mną Nath'a.
- Przepraszam, że przeze mnie się rozchorujesz.
- Nath, przecież to nie twoja wina, mówiłam już – uśmiechnęłam się.
- No nie wiem…
- Ale ja wiem. No nie smutaj – pocałowałam go w policzek.
- Można jeszcze jednego?
- A zasłużyłeś?
Chłopak jak na zawołanie wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju na łóżko. Przykrył mnie kocem i pobiegł na dół. Wrócił z kubkiem herbaty, który postawił na szafce, a następnie usiadł na kraju łóżka i uśmiechnął się.
- A teraz? Zasłużyłem?
- Haha, kochany jesteś i owszem zasłużyłeś.
Chłopak zbliżył się do mnie, ujął moją twarz w dłonie i powoli przymierzał się, by mnie pocałować, gdy nagle do pokoju wparował Jay.
- Lekarz zara…
- Jay! – krzyknął Nath – Mam cię nauczyć pukać?
- No przepraszam, ale ty Młody wracaj do siebie, bo się jeszcze zarazisz.
- Jeśli mam się zarazić od niej to z chęcią zostanę.
- Nath, idź. Proszę – powiedziałam uśmiechając się – przynajmniej ty bądź zdrowy.
- Ehh… Ale później przyjdę po nagrodę – puścił mi oko.
- Dobra, dobra. Chodź – gorączkował się Jay.
Chłopak wyszedł z pokoju, a Jay zajął jego miejsce.
- I co? Zapytał??
- Ale co.
- No czy będziecie razem.
- No… nie.
- Ja sobie z nim pogadam…
- Nie!! Może nie jest gotowy? Może… zastanawia się, czy jestem tą, której może zaufać…

_______________________________________________________
Otoż kolejne... wymysły mojego mózgu ;D. Życzę miłego oraz przyjemnego czytania. Dziękuję, że mnie tak podnosicie na duchu cudnymi komentarzami. Jesteście kochane po prostu jak jeszcze nikt ;****.
Dedykuję go nowej ( mam nadzieję ) czytaczce:
Lena...........xd - cieszę się, że zaczęłaś czytać. Każdy nowy czytacz to dla mnie banan na twarzy. Liczę, że ci się spodoba. Z góry dziękuję za wszystko ;**

 co za mina XD ;****

8 komentarzy:

  1. Kocham, kocham, kocham <3
    Pisz szybko kolejny !!
    Trzymasz w napięciu :)
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No utłuc Jaya!!!
    No jak im mógł przerwać???!!!
    Rozdział mega świetny :D
    dziś będzie krotko, za co bardzo przepraszam, ale nie mam w ogóle czasu na nic :(
    Mam nadzieję, ze mi wybaczysz :(((
    Jesteś wspaniała i masz WIELKI TALENT!!!!
    Kocham Cię Robaczku Ty mój :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Cię Skarbie!!!!
    Wiem że już wiesz , ale masz Talent i to cholerny
    Skąd bierzesz takie zajebiste pomysły na opowiadanie :D
    Czekam na więcej
    weny kochana!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne ;]
    talent masz wielki!!
    next, next ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Z góry przepraszam , że tak długo nie odwiedzałam tego bloga , ani nie komentowałam , brak czasu . :)
    Rozdziały oczywiście świetne .
    Takie magiczne . XD
    Czekam na następny !
    Pisaj , pisaj !
    Weeny życzę . ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny!
    Szkoda tylko że Ania jest chora
    Czekam na następny rozdział
    Weny, kochana

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytając twoje zacne opo :P
    Mam cholerne marzenie być na miejscu Ani.....
    Marzenia ach......
    Pisz next

    OdpowiedzUsuń
  8. Każdy nowy rozdział przyprawia mnie o dobry humorek.
    A com do rozdziału zajebisty.
    Dzięki , i na pewno będę czytała twojego bloga!!!:)

    OdpowiedzUsuń