- Ta dziewczyna rzeczywiście zawróciła mu w głowie.
- I to jak.
- Dobra, chodźmy na TV.
Zeszliśmy na dół i ruszyliśmy
do kuchni po coś do picia, gdy nagle ktoś z
hukiem trzasnął drzwiami. Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy Anię i Nath'a
ociekających wodą.
Z mojej perspektywy:
- Czy wyście powariowali? –
krzyknął Jay i zaraz do holu wbiegły Marta i Jane.
- Matko Święta! – lamentowała
pierwsza.
- Max, skocz po koce! –
rozkazała druga.
- Co wam strzeliło do głowy? –
pytał Tom.
- Nic, po prostu zaczęło
padać, więc… Aaa psik!!
- To raczej dobrze nie wróży –
powiedział Max niosący koce.
Jay natychmiast wyrwał mu je i
okrył mnie jednym, drugi zaś podał Nathan'owi.
- Szybko, idźcie się przebrać
– ponaglała Jane.
Kątem oka spojrzałam na Nath'a,
a ten tylko się do mnie uśmiechnął. Jay złapał mnie za rękę i zaciągnął do
łazienki na piętrze. Po chwili przyniósł mi jakieś ciuchy i wyszedł. Ja umyłam
się i przebrałam w suche ubrania. Niestety, co raz, to mocniej kichałam.
Musiałam się przyznać sama przed sobą, że się przeziębiłam. Pech to pech.
Zeszłam na dół do jadalni, gdzie chłopcy siedzieli w „nieładzie”. No cóż, siedzieli, jak siedzieli. Max stał
oparty o ścianę, Tom chodził nerwowo po pokoju, a Jay wpatrywał się w
przestrzeń za oknem. Jedynie Seev
siedział spokojnie na krześle. Gdy Loczek spostrzegł, że przyszłam ocknął się.
- O, jesteś.
- Jak się czujesz? – zapytał
Tom.
- A jak mia… Aaa psik!!
- Siadaj. Pij póki gorące –
powiedziała Marta niosąc herbatę.
Posłusznie usiadłam i objęłam
rękoma cieplutki kubek.
- Zapytam po raz drugi. Co wam
strzeliło do głowy?? – zapytał Tom.
Otwierałam usta, by coś
powiedzieć, lecz ktoś mi przerwał.
- A ja odpowiadam ci, że
zaczęło padać, to schroniliśmy się w szopie. Nie zanosiło się na koniec ulewy,
więc postanowiłem, że pobiegniemy do domu.
Odwróciłam się i zobaczyłam
Nath'a. Dziwiło mnie, czemu powiedział „postanowiłem”? Przecież to MY tak
pomyśleliśmy. Chciał wziąć całą winę na siebie? Ale jaką winę? Przecież nikomu
się nic nie stało.
- Jesteś nieodpowiedzialny –
podsumował Jay.
- Ale dlaczego wy się tak
wściekacie? Wszyscy żyją – bronił się Nathan.
- Wiesz, że z takiej nagłej
zmiany temperatury można się nieźle rozchorować?
- Jay! Daj sobie spokój.
Wiem, że martwisz się o mnie i traktujesz jak członka rodziny, ale to nie
powód, żeby obarczać Nath'a o coś, co jeszcze się nie sta… Aaa psik!!!
- Jeszcze? Widać, że już
jesteś chora.
- Ale to nie jego wina! Gdybym
wiedziała, że będzie padać, to bym przecież nie wychodziła na zewnątrz!
- Eh… Przepraszam. Poniosło
mnie. Martwię się o ciebie – powiedział Loczek, po czym podszedł i mocno mnie
przytulił – Ale teraz idź do łóżka. Ja zadzwonię po lekarza.
- Dobrze – odpowiedziałam i
udałam się do swojego pokoju.
Będąc przy drzwiach zobaczyłam
idącego za mną Nath'a.
- Przepraszam, że przeze mnie
się rozchorujesz.
- Nath, przecież to nie twoja
wina, mówiłam już – uśmiechnęłam się.
- No nie wiem…
- Ale ja wiem. No nie smutaj –
pocałowałam go w policzek.
- Można jeszcze jednego?
- A zasłużyłeś?
Chłopak jak na zawołanie wziął
mnie na ręce i zaniósł do pokoju na łóżko. Przykrył mnie kocem i pobiegł na
dół. Wrócił z kubkiem herbaty, który postawił na szafce, a następnie usiadł na kraju
łóżka i uśmiechnął się.
- A teraz? Zasłużyłem?
- Haha, kochany jesteś i
owszem zasłużyłeś.
Chłopak zbliżył się do mnie,
ujął moją twarz w dłonie i powoli przymierzał się, by mnie pocałować, gdy nagle
do pokoju wparował Jay.
- Lekarz zara…
- Jay! – krzyknął Nath – Mam
cię nauczyć pukać?
- No przepraszam, ale ty Młody
wracaj do siebie, bo się jeszcze zarazisz.
- Jeśli mam się zarazić od
niej to z chęcią zostanę.
- Nath, idź. Proszę –
powiedziałam uśmiechając się – przynajmniej ty bądź zdrowy.
- Ehh… Ale później przyjdę po
nagrodę – puścił mi oko.
- Dobra, dobra. Chodź –
gorączkował się Jay.
Chłopak wyszedł z pokoju, a Jay
zajął jego miejsce.
- I co? Zapytał??
- Ale co.
- No czy będziecie razem.
- No… nie.
- Ja sobie z nim pogadam…
- Nie!! Może nie jest gotowy?
Może… zastanawia się, czy jestem tą, której może zaufać…
_______________________________________________________
Otoż kolejne... wymysły mojego mózgu ;D. Życzę miłego oraz przyjemnego czytania. Dziękuję, że mnie tak podnosicie na duchu cudnymi komentarzami. Jesteście kochane po prostu jak jeszcze nikt ;****.
Dedykuję go nowej ( mam nadzieję ) czytaczce:
Lena...........xd - cieszę się, że zaczęłaś czytać. Każdy nowy czytacz to dla mnie banan na twarzy. Liczę, że ci się spodoba. Z góry dziękuję za wszystko ;**
co za mina XD ;****
Kocham, kocham, kocham <3
OdpowiedzUsuńPisz szybko kolejny !!
Trzymasz w napięciu :)
Weny :*
No utłuc Jaya!!!
OdpowiedzUsuńNo jak im mógł przerwać???!!!
Rozdział mega świetny :D
dziś będzie krotko, za co bardzo przepraszam, ale nie mam w ogóle czasu na nic :(
Mam nadzieję, ze mi wybaczysz :(((
Jesteś wspaniała i masz WIELKI TALENT!!!!
Kocham Cię Robaczku Ty mój :****
Kocham Cię Skarbie!!!!
OdpowiedzUsuńWiem że już wiesz , ale masz Talent i to cholerny
Skąd bierzesz takie zajebiste pomysły na opowiadanie :D
Czekam na więcej
weny kochana!!!!!
świetne ;]
OdpowiedzUsuńtalent masz wielki!!
next, next ;D
Z góry przepraszam , że tak długo nie odwiedzałam tego bloga , ani nie komentowałam , brak czasu . :)
OdpowiedzUsuńRozdziały oczywiście świetne .
Takie magiczne . XD
Czekam na następny !
Pisaj , pisaj !
Weeny życzę . ;***
♥
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko że Ania jest chora
Czekam na następny rozdział
Weny, kochana
Czytając twoje zacne opo :P
OdpowiedzUsuńMam cholerne marzenie być na miejscu Ani.....
Marzenia ach......
Pisz next
Każdy nowy rozdział przyprawia mnie o dobry humorek.
OdpowiedzUsuńA com do rozdziału zajebisty.
Dzięki , i na pewno będę czytała twojego bloga!!!:)