- Nath! Skup się. Ciałem jesteś tu, ale duchem już nie.
To tylko kilka minut, postaraj się – powiedział reżyser.
W pewnym momencie podszedł do mnie Jay. Musiał zauważyć,
że wyglądam jakbym płakała, ale tak nie było.
- Hej, wszystko w porządku? – zapytał.
- Tak – popatrzyłam na niego – nic mi nie jest.
- Dziwne, bo widzę co innego.
- Po prostu, nie mogłam patrzeć, jak się z nią przytula –
głową wskazałam Nath'a – Wiesz ile bym dała, żeby być na jej miejscu?
- Aaa, rozumiem. Zobaczysz, że będziesz. Posłuchaj,
musisz z nim o tym pogadać. Nie mogę patrzeć na to, jak cierpisz – po jego
słowach spojrzałam na niego, on tylko się uśmiechnął – Traktuję cię jak młodszą
siostrę. Porozmawiaj z nim, proszę. Nic ci nie zrobi.
- Pogadam. Na pewno.
- Uśmiechnij się. Chyba nie chcesz się mu tłumaczyć, jak zobaczy, że masz taką zbitą minę.
- No tak – uśmiechnęłam się szeroko.
Jay był dla mnie kimś
więcej. Kochałam go jak starszego brata. Nie wiem czemu, ale dopiero teraz to
zauważyłam. Z nim mogłam porozmawiać o wszystkim. Z resztą TW także, ale jemu
mogłam się zwierzyć nawet z najbardziej wstydliwego sekretu.
- Jay! Teraz ty! – zawołał go reżyser.
- Muszę iść.
Chłopak odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem. Zauważyłam,
że Nathan przebrał się i ruszył w moją stronę. Wyciągnęłam z torby szkicownik i
zaczęłam coś rysować.
- Można? – zapytał wskazując na krzesło.
- Pewnie, siadaj.
Siedzieliśmy w ciszy. Nie bardzo wiedziałam, co mam powiedzieć.
Kątem oka spostrzegłam, że jedna ze statystek kombinuje, jak do niego zagadać.
- Masz chyba kolejne wielbicielki – powiedziałam – Twoja
statystka namyśla się, jak do ciebie podejść – wytłumaczyłam na widok dziwnej
miny chłopaka. Ten odwrócił się powoli, udając, że kogoś szuka.
- Rzeczywiście.
- Uważaj, idzie.
Dziewczyna podeszła do Nath'a i uśmiechnęła się.
- Hej.
- Cześć – odpowiedział.
- Tak sobie pomyślałam…, że może spotkalibyśmy się po
pracy…, czy coś, hę?
Nath wstał. Widać, miał maniery.
- Owszem, moglibyśmy się gdzieś spotkać, ale znając
życie, pewnie po tym spotkaniu będziesz liczyła na więcej, a raczej nic z tego
nie będzie – dziewczyna była zdezorientowana, podobnie, jak ja. Był taki pewny
siebie.
- Yyy… jaa… pójdę już – powiedziała i odeszła.
Chłopak usiadł na swoim miejscu. Ja tępo wpatrywałam się w niego.
Chłopak usiadł na swoim miejscu. Ja tępo wpatrywałam się w niego.
- Czemu nie dałeś jej szansy?
- Bo wiem, że nic z tego nie będzie.
- Mówisz to tak, jakbyś już wiedział, kto będzie twoją
dziewczyną.
Nath spojrzał na mnie, uśmiechnął się i wzruszył tylko
ramionami. Czyżby… no nie. Czyżby już się zakochał? Po nagraniu wszystkich
potrzebnych scen pojechaliśmy na miejsce kręcenia klipu. Podobnie, jak wczoraj,
ja i Marc, który później dojechał, z boku przyglądaliśmy się nagrywaniu.
Zdołaliśmy się bliżej poznać. Marc okazał się być wspaniałym facetem.
Przegadaliśmy całą noc. Do domu wróciliśmy o 1:20. Tak jak wczoraj, zmęczeni
położyliśmy się spać.
Następnego dnia miały wrócić Marta i Jane, więc postanowiłam zostać w
domu. Ubrałam się w brązową tunikę, szarą kamizelkę i czarne rurki. Włosy
zaplotłam w kłosa. Chłopcy dowiedzieli się telefonicznie, że mają dziś wolne,
więc pojechali na miasto się odstresować, bo gdy usłyszeli, że dzwoni do mnie
mama mówiąc, że przedłużą im się wakacje o półtora tygodnia i gdy zaczęłam się
z nimi kłócić, iż nie mogę dłużej zostać, wściekli się i strzelili focha, gdyż
uznali, że ich nie lubię. A przecież to nie prawda. Co mi zostało, jak
zgodzili się przedłużyć mój pobyt tutaj?
Gdy dziewczyny przyjechały,
wyściskałam je. Następnie rozpakowały się i usiadłyśmy w kuchni. Zaczęły opowiadać, co robiły przez ten tydzień wolnego. Były w Niemczech. Pozwiedzały
trochę i wróciły. Ja powiedziałam im, co my robiliśmy i tak zleciały nam cztery godziny. Później dziewczyny poszły do siebie, by odpocząć po podróży. W tym
samym momencie wrócili chłopcy, oczywiście nie obeszło się bez krzyku Loczka
oznajmującego ich przybycie. Gdy zauważyli, że dziewczyny przyjechały, poszli
się z nimi przywitać i po chwili wrócili do salonu.
- Co by tu robić – myślał Max.
- Wiem! – krzyknął Jay – Zagramy w butelkę.
- Dobry pomysł.
Ooo, nie. Co to, to nie. Wiem, że chłopcy nie chcą się
wtrącać między mnie i Nathana, ale jeśli któryś z nich palnie jakieś głupie
pytanie? Nie chcę wymyślać kłamstw. Gdybym wiedziała, co mnie spotka, wolałabym
już zostać z nimi.
- Chłopaki wybaczcie mi, ale ja wolałabym się przejść –
powiedziałam.
- Jak chcesz – uśmiechnął się Jay – To zagramy w piątkę.
Usiedli w salonie na podłodze i zaczęli grać. Ja
założyłam buty i udałam się do tylnego wyjścia. Zamknęłam za sobą drzwi,
wciągnęłam chłodne, wieczorne powietrze do płuc i spacerkiem ruszyłam przed
siebie. Nagle drzwi, którymi wyszłam otworzyły się z hukiem.
_______________________________________________________
30 rozdział! To sukces ^^ Dziękuję wszystkim serdecznie, że dotrwaliście ze mną i już przepraszam za to, że nazwałam rozdziały "przynudnawe".
Dedykuję:
Kamilaa - masz zarypistego bloga, który aż emanuje talentem ;** Jestem wniebowzięta, że czytasz moje opowiadanie i wspaniale je komentujesz. Dodają powera i zachęcają same w sobie ;** Cieszę się, że myślisz, że jest idealne ;** DZIĘKUJĘ ;*** Kocham Ciebie ;*
Trochę wariactwa ;**