piątek, 4 maja 2012

Rozdział 2

                 Poczułam przeraźliwe zimno. Otworzyłam oczy i zobaczyłam pięć twarzy wpatrujących się we mnie. Podniosłam się i poczułam przejmujący ból głowy. Zataczałam się, więc jeden z chłopaków mnie przytrzymał.
- Wszystko w porządku? – zapytał chłopak z bujną czupryną.
W głowie coś mi mówiło, że skądś go znam, ale ból zagłuszył moje myśli.
- Przepraszamy cię – ciągnął dalej – coś nam odbiło i zaczęliśmy się przepychać. Tom niechcący popchnął Nath'a na ciebie i wylądowałaś w basenie – tłumaczył się Loczek.
Chciałam coś powiedzieć, ale chłopaki nie dopuścili mnie do słowa.
- Przepraszam, zachowałem się jak kretyn, przecież mogło ci się coś stać! A właśnie, nic ci nie jest? – pytał chłopak z przekłutymi uszami.
- Boli cię coś? – pytał wysoki mulat z przyklapniętą, mokrą fryzurą.
- Ymmm – zaczęłam – nie, nic mi nie jest. Niepotrzebnie się tak tłumaczycie, ja sama zaczytałam się i nic do mnie nie docierało. Nie powinnam tak robić. Poradzę sobie – powiedziawszy to, odeszłam parę kroków od chłopaków, lecz zakręciło mi się w głowie i mało brakowało, a upadłabym, gdyby mnie ktoś w porę nie złapał.
Chwyciłam się za głowę, a łysy chłopak zaprowadził mnie do leżaka.
- Lepiej będzie, jeśli wezwę lekarza – zaoferował się niewysoki chłopak z grzywką opadającą na czoło. Dziwiła mnie nieobecność ratownika. Być może mieli obiad, a że byłam tylko ja i „wspaniała piątka”, to zrobili sobie przerwę – nie wiem.
- Nie, nie trzeba – odparłam.
- Chyba żartujesz, przecież gołym okiem widać, że coś jest nie tak – powiedział łysy – może zadzwonić po twojego chłopaka albo rodziców?
- Nie, ja nie mam chłopaka, a rodziców, nie trzeba.
- Na pewno? – dopytywał.
- Na pewno.
- Ale z nas idioci. Nie przedstawiliśmy się – zauważył mulat.
- Czekajcie – coś mi zaświtało – ja was znam, ymm to znaczy kojarzę coś. Jesteście The Wanted?
- Tak, to my – odpowiedzieli chórem.
Znałam ich imiona, ale jakoś nie potrafiłam ich dopasować do właścicieli.
- Ja to Jay, mulat to Siva, łysolek to Max, ten, który niechcący cię popchnął to Nathan a ten, który popchnął Nathana to Tom, a dokładniej, ten z przekłutymi uszami – przedstawiał każdego po kolei Loczek, czyli Jay.
- Ja jestem Ania, ale możecie mówić mi Anka, jeśli chcecie.
- A więc, gdzie ta poszkodowana panna? – zapytał zbliżający się lekarz.
- Tutaj – wskazał, ymm Nathan i uśmiechną się do mnie.
Próbowałam odwzajemnić uśmiech, ale ból głowy sprawił, że zamiast niego, posłałam mu wykrzywiony grymas.
- Pokaż no się – lekarz przerwał moje rozmyślania.
Wyciągną z kieszeni szortów małą latarkę i świecił mi nią po oczach. Później z różnych odległości pokazywał mi swoją rękę, a ja musiałam mówić ile palców widzę.
- Teraz wstań i przejdź parę kroków – wstałam, zaczęło mi się kręcić w głowie, ale nie chciałam wyjść na mięczaka, więc zrobiłam, co kazał.
Gdy się zatrzymałam, zapytał:
- Czy coś cię boli?
- Trochę kręci mi się w głowie i plecy mnie bolą – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Chłopcy dokładnie mi się przyglądali. Było mi trochę niezręcznie.
- Z twoją głową jest wszystko okej, może cię boleć, bo mocno uderzyłaś w taflę wody. Tak samo plecy. Proszę – lekarz wyją z apteczki jakąś tabletkę i podał mi ją – połknij to. Jeżeli coś będzie się działo, zgłoś się do mnie.
- Dobrze. Bardzo dziękuję – odpowiedziałam.
Lekarz wrócił do budynku, a ja podeszłam do swojego leżaka, wzięłam butelkę wody i połknęłam tabletkę. Chłopaki podeszli do mnie i zaczęli mnie przepraszać:
- Ja, przepraszam. Nie chciałem – powiedział Nath i zrobił smutną minę.
- Hej, już mówiłam, nic się nie stało. Przecież to nie było specjalnie i to ja powinnam was przeprosić. Zapomniałam o bożym świecie i to było pewne, że w kogoś wpadnę. Mogłam wam narobić kłopotów i tyle.
- No dobra, skończcie z tymi przeprosinami – powiedział Jay.
- Zgadzam się – odparłam.
- Ymm, a skoro mowa o czytaniu – zaczął Siva – to jest twoja książka – mówiąc to, zrobił krzywą minę i podał mi przedmiot, z którego skapywała woda.
- Odkupimy ci ją! – natychmiast zaoferował się Max.
- Chłopaki, co wy – zaczęłam się śmiać – to tylko książka. Wystarczy, że ją wysuszę – uśmiechnęłam się do przerażonych chłopaków.
- Na pewno? – zapytał Tom.
- Na pewno – przytaknęłam.
Spojrzeliśmy na swoje przerażone twarze i wybuchliśmy śmiechem. Zawirowało mi w głowie, więc usiadłam na leżaku.
- Coś by wykombinować – zamyślił się Max.
- Hej! Może zagramy w siatkę? – zaproponował Tom.
O nie, tylko nie to…

________________________________________________________________

Co myślicie, nada się? ;/ proszę o komy bo nie wiem czy pisać dalej ^^

1 komentarz: