poniedziałek, 21 maja 2012

Rozdział 20

Z perspektywy Natha:

                  Obudziłem się o 9:15. Dopiero po chwili zaczaiłem, że mieliśmy jechać do Ani.
- Cholera - powiedziałem sam do siebie.
Poszedłem obudzić chłopaków. Nic z tego nie wyszło, bo oni w najlepsze bawili się w kuchni. Można by to nazwać robieniem śniadania, ale normalny człowiek tak by tego nie odebrał.
- Czemu mnie nie obudziliście? – zapytałem.
- Tak słodko spałeś, więc nie chcieliśmy cię budzić – odpowiedział Tom.
- Wiecie, że o 10:00 jedziemy do szpitala?
- Nie bój nic, zdążymy.
Nagle, nie wiadomo skąd pojawił się Max z głową usmarowaną Nutellą. Na jego widok wybuchliśmy śmiechem.
- Co to ma być?
- Coś nie tak? Ostatnio moim idolem stał się pedobear.
- Hahaha.
- Dobra, zróbcie normalne śniadanie i jedziemy.
Poszedłem wziąć prysznic i ogarnąć moją grzywkę. Włożyłem czarne rurki, brązowy T-shirt z nadrukiem i czarną, skórzaną kurtkę. Do tego założyłem biały zegarek i czarne skejty. Zszedłem do chłopaków. Zjedliśmy normalne śniadanie i pojechaliśmy do szpitala.

W szpitalu:

                  Noc przespałam spokojnie, na szczęście. Cały czas myślałam o tym, czemu obroniłam Nath'a. Nie znalazłam wytłumaczenia. Chociaż, było jedno, które cały czas od siebie odsuwałam, ale musiałam się do tego przyznać. Zakochałam się w Nathanie. Nic na to nie poradzę. Walczyć o niego? Po co, skoro on może mieć milion takich jak ja. Muszę sobie odpuścić, ale będzie trudno, bo cały czas o nim myślę. Narysowałam nawet jego twarz, sama nie wiem kiedy. Wczoraj był u mnie lekarz. Wszystko mi wyjaśnił, co mi jest, co mi zrobili i kiedy wyjdę. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Po chwili do sali weszli chłopcy.
- Dzień dobry! – krzyknął Jay.
To ich niezawodny sposób na pobudkę.
- Heej.
- Co tam? Nudziło ci się bez nas?
- I to jak.
- Nam bez ciebie też. Jakoś tak pusto – zasmucił się Tom.
- Znamy się niecałe trzy dni i pusto ci beze mnie? - śmiałam się.
- No no – śmiał się chłopak.
- Ymm, musimy ci coś powiedzieć – zaczął Max.
- Mam się bać? – lekko mnie wystraszyli.
- Nie, coś ty. Chodzi o to, że… No, bo wiesz już co było przyczyną tego, że tu jesteś.
- No tak.
- I… to przez to, że…
- To Alka dosypała ci tę „mieszankę” do tego naleśnika – przerwał Max'owi Nath.
- Czekaj… Co?!
- Policja ją wczoraj zgarnęła.
- Nie wierzę. Może powiedziałam jej coś, co ją uraziło.
- Nie, "wytłumaczyła" nam, że była o ciebie zazdrosna.
- O mnie? – zdziwiłam się – Ymm, wczoraj, jakaś się taka dziwna zrobiła, jak wyszliście na pizze.
- Nie przejmuj się nią – powiedział Siva.
- Wyrzuciliśmy ją. Sam nie mogę w to uwierzyć, nie myślałem, że jest do tego zdolna.
- To jest już zamknięty temat. Nie chcę o niej słyszeć – rzucił zły Nath.
- Zmieńmy temat. Jak tam twój brzuch?
- Dużo lepiej. Już prawie nie boli.
- To git. O, rysowałaś. Pochwalisz się?
O nie, gdyby zobaczyli rysunki Nath’a zaczęliby coś podejrzewać.
- Ymm. Nie, nie ma tam nic nowego.
- Chyba że tak - puścił mi oczko Seev.
Zegarek wskazywał 11:10, gdy do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry – przywitaliśmy się.
- No… jest coraz lepiej. Muszę cię jeszcze zabrać na małe badanie.
- Dobrze – uśmiechnęłam się i powoli próbowałam wstać.
Było trochę ciężko, więc Nath widząc to, pomógł mi. Uśmiechnął się do mnie tym swoim zniewalającym uśmiechem. Czułam, jak miękną mi nogi, ale opanowałam się. Lekarz przywiózł wózek. Usiadłam na nim i pielęgniarka zawiozła mnie na badanie.

Z perspektywy chłopaków:

Pogadaliśmy chwilę i pielęgniarka zabrała ją na badanie.
- Wam panowie dziękuję, że przyjechaliście i proszę, żeby ktoś odebrał ją za trzy godziny – powiedział do nas lekarz.
- Dobrze. To my będziemy się zbierać. Do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszliśmy ze szpitala, udaliśmy się do samochodu i wróciliśmy do domu.

U mnie:

Pojechaliśmy na badanie. Podłączyli mnie do przeróżnej aparatury i czujnie obserwowali wyniki, po wszystkim lekarz podszedł do mnie i uśmiechnął się.
- Jest lepiej, niż myślałem.
- Naprawdę? Wydaje mi się, że zbyt szybko wyzdrowiałam.
- Nie. To zależy od organizmu, a jak widać, pani jest silna i wysportowana, dlatego żołądek i mięśnie tak szybko się zregenerowały. Proszę się niczym nie martwić. Pielęgniarka zaprowadzi panią do pokoju, gdzie będzie się mogła pani przebrać. Chłopcy przywieźli ubrania, przyjadą po panią za trzy godziny.
- Dobrze. Bardzo panu dziękuję.
- Ależ nie ma za co. To przyjemność mieć taką pacjentkę jak pani.
Wstałam z łóżka i razem z pielęgniarką ruszyłyśmy do pokoju, gdzie przebrałam się. Później wskazała mi salę, gdzie przeniesiono moje rzeczy. W połowie drogi zaczepił mnie lekarz.
- Mogę na słówko?
- Oczywiście.
Zaprowadził mnie do pokoju zabiegowego.
- Usiądź.
Zrobiłam co kazał.
- Dopiero teraz zauważyłem, że badanie magnetyczne wykazało impulsy elektryczne w mózgu o wartości większej niż normalne. Mogą to być jakieś zaburzenia, które trzeba będzie wyleczyć.
- Panie doktorze, to nie żadne zaburzenia. Pół roku temu… miałam operację – nagle zrobiło mi się gorąco – Wszczepiono mi impulsywnik.
- Operacja? – zdziwił się - Nie ma w pani karcie żadnej informacji o jakiejkolwiek operacji przeprowadzonej u pani. Może to jakieś przeoczenie. Impulsywnik? Wiem co to jest, ale nie rozumiem – po co.
- Po tym, co panu powiem, pewnie uzna mnie pan za zadufaną w sobie egoistkę, ale mówi się trudno. Wszczepili mi ten impulsywnik, bo miałam..., mam wadę wymowy. Zacinam się, jąkam, jak kto woli. Ja wiem, że są osoby mające tysiąc razy gorzej ode mnie, ale to wcale nie takie proste. W klasie, gdy czytaliśmy coś na forum, tak się denerwowałam, że słowa wypowiedzieć nie mogłam, zacięłam się na amen, a gdy słyszałam, jak inni płynnie czytają, zazdrościłam im. Kiedy byłam młodsza jakoś się tym nie przejmowałam, ale im jestem starsza, tym bardziej się tym przejmuję – z każdym słowem było mi coraz ciężej, w gardle miałam gulę, a w każdej chwili gotowa byłam się rozpłakać – Nie chciałam iść do liceum. Musiałabym poznawać nowych ludzi, MÓWIĆ, a co gorsza odpowiadać na lekcji. Zawsze na początku jakiejkolwiek znajomości jakoś się nie zacinałam, bo uważałam na to, co mówię, ale później, gdy już tego nie robiłam, jąkałam się i prawda wychodziła na jaw. Widziałam wtedy rozczarowanie i zdziwienie w oczach tych nowo poznanych ludzi. Raz było tak źle, że pocięłam się, ale rodzicie w porę zadzwonili po karetkę. Wtedy powiedziałam im, że to będzie się powtarzało, póki nie znajdą tych 6000 tysięcy złotych potrzebnych na operację. Podziałało. Operacja się odbyła. Lekarze zaproponowali nam mieszkanie w Londynie, by zapomnieć o przeszłości. Rodzice nie chcieli odcinać się od rodziny, ale lekarze kazali im to dokładnie przemyśleć. Przeprosiłam ich za moje poprzednie zachowanie i podziękowałam za to, co dla mnie zrobili. Nasz dom jest identyczny jak ten w Polsce, gdyż jakiś angielski architekt przyjechał do nas i szukał inspiracji. No i znalazł. Dom, w którym mieszkaliśmy, tak bardzo mu się spodobał, że był gotów zapłacić najbardziej wymyślne sumy w zamian, za skopiowanie projektu budynku. To była idealna okazja, by zdobyć pieniądze potrzebne na operację. Zaproponowałam te 6000 złotych i zgodził się. Zażartował nawet, że może przeprowadzimy się do Anglii. Śmialiśmy się z tego, a dzisiaj? Po operacji zadzwoniliśmy do architekta i zapytaliśmy, czy jego żart jest nadal aktualny. Trochę się zdziwił, ale zgodził się. Gdy opowiedzieliśmy mu całą historię, był bardzo wzruszony. Załatwił nam nawet wyjazd na wakacje do Włoch. Ja miałam dość tych podróży i wolałam zostać. Chciałam, żeby odpoczęli sobie ode mnie. Odtąd Antonio jest naszym przyjacielem. Jak już mówiłam, wiem, że są gorsze choroby, ale nie umiałam z tym żyć – teraz rozpłakałam się na dobre.
To wszystko narastało we mnie, nie miałam się komu wygadać. Przyjaciół zostawiłam w Polsce, a przez Internet to nie to samo. Doszło do tego, że o swoich uczuciach i przeżyciach opowiedziałam jakiemuś facetowi, w dodatku lekarzowi. Chociaż, dobre i to. Ulżyło mi.
- Po pierwsze, proszę nie płakać. Po drugie, wcale nie uważam panią za „zadufaną w sobie egoistkę”, jak to pani ujęła. Wręcz przeciwnie, rozumiem panią. Wielu ludziom wydaje się , że takie coś to nic. I mają racje, wydaje im się. No, proszę już nie płakać. Mam nadzieję, że chociaż lepiej się pani poczuła.
- Trochę.
- Zawsze coś – uśmiechnął się – Teraz proszę za mną, zaprowadzę Panią do sali.
                  Oprócz mnie w pokoju leżały jeszcze dwie kobiety, jedna w średnim wieku, druga koło 20. Liczyłam się z tym, że zaraz pewnie zaczną zadawać mi masę pytań, jak to „baby”. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do swojego łóżka. Usiadłam po turecku, – jak w przedszkolu – wzięłam szkicownik i zabrałam się za rysowanie.
_______________________________________________________
NIESPODZIANKA!!! Nie wiem, czy taka, jakiej się spodziewaliście ;/ i pewnie to nie będzie niespodzianka tylko rozczarowanie :( Postanowiłam z dwóch rozdziałów zrobić jeden, bo nie chciałam was już tak męczyć, a szczególnie Anku ;D, której ten rozdział dedykuję:
Anku ;D - mam nadzieję, że się nie rozczarowałaś rozdziałem i wyjaśnieniem całego tego zamieszania. Kocham Cb i Twój blog i czekam na następne opowiadanie! ) ;***
zintol14 kocham twój blog i jeszcze raz powiesz, że zamuliłaś to cię kopnę obiecuję!!
Jane dedyk dla cb za przepiękne komy! ;***
Natalia Gos dziękuję za komentarz ^^ cieszę się, że Ci się podoba moje opowiadanie ;**
Dedykując go mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam ;/


7 komentarzy:

  1. Kocham za tak piękne opowiadanie
    i za zacne dedyki za które ogromnie dziękuję
    rozdział Bombastic xdd
    i wszystko się wyjaśniło z tą operację
    jupi!!!!
    pisz szybko bo czekam ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. No i ja to rozumiem ;)
    Full wypas na maxa ;D
    Tak zapuściłam korzonki, że nic ich nie wyrwie ;P
    Będę tu koczowała i czekała na kolejny wspaniały rozdział ;)
    I nikt mnie przed tym nie powstrzyma!
    I będę Ci zostawiała już dojrzałe owocki, bo dzięki temu rozdziałowi są już takie soczyste hehe
    I jak możesz tak myśleć, a co dopiero pisać, że rozczarowałaś mnie tym rozdziałem?!
    Ten rozdział jest genialny!!!
    Z uwielbieniem go czytam i pochłaniam każde zdanie ;)
    Kocham Cię Robaczku Ty mój ;****
    I pisz szybko kolejny bo jestem ciekawa co dalej ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham twoje opowiadanie <33
    Ono jest boskie :D
    Pisz szybko następny :]
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo dziękuje za dedykacje:)))
    rozdział świetny,
    dobrze że tak szybko wyzdrowiała:))
    czekam na następny;))))
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero teraz odkryłam twoje opowiadanie , i stwierdzam iż jest GENIALNE ! Normalnie Kocham je ♥ Z niecierpliwością czekam na następny i zapraszam do mnie http://tw1dstoory.blogspot.com/ . ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział?No sama nie wiem co by ci tu o nim napisać,jest genialny,kocham to!!
    Szybko nexta dawaj ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Super!Wprawdzie dzisiaj zaczęłam czytać Twoje opowiadanie, ale bardzo mi się podoba.To przerywnik pomięd zy opowiadaniami:raz czytam Twoje równie świetne drugie (wiesz o jakie chodzi co nie?), raz to.Zabieram się za dalsze czytanie i życzę weny, weny twórczej!

    OdpowiedzUsuń