sobota, 19 maja 2012

Rozdział 18

Z perspektywy chłopaków:

                 Ania pokazywała nam, że naleśniki można też jeść rękami. Nagle złapała się za brzuch. Tom zapytał, czy wszystko gra. Ona odpowiedziała, że tak i po chwili zemdlała.
- Hej!! Ania! Hej!
- Co jest!
- Dzwońcie po karetkę! – powiedział Max.
- Cholera, co to było?
- Może po tych naleśnikach? – żartował Seev. Popatrzyliśmy po sobie.
- Ja już ich nie tknę – rzucił Jay.
Nath zadzwonił po pogotowie.
- Połóżcie ją – rozkazała Jane - Chłopaki, odsuńcie się, Max, otwórz okno.
Zrobili, co kazała. Po chwili przyjechała karetka.
- Gdzie ona jest? – zapytał lekarz.
- Tutaj.
Sprawdzili jej puls, oczy, oddech i zadecydowali, że zabiorą ją do szpitala.
- Chłopaki, zabierzcie ją – powiedział ratownik do dwóch innych i wynieśli ją na noszach.
- Powiedzcie mi dokładnie, co się stało.
- To, może ja – zaczął Tom – Jedliśmy śniadanie. Nagle Ania złapała się za brzuch, to spytałem czy wszystko w porządku. Ona odpowiedziała, że tak, w pewnej chwili zaczęła kaszleć no i zemdlała.
- Te naleśniki? – zapytał ratownik.
- Tak.
- Proszę tu niczego nie dotykać, w kuchni też, wszystko ma zostać na swoim miejscu, jasne?
- Oczywiście.
- Zaraz tu będzie policja – wyjął z kieszeni komórkę, wystukał numer i zadzwonił.
Po 10 minutach przyjechała policja. Zaczęli pobierać jakieś próbki i takie tam.
- Chłopaki – zwrócił się do nas ratownik – podrzucicie mnie do szpitala?
- Jasne. My też mieliśmy zamiar tam jechać. To ja pojadę z panem i Jay’em, a reszta drugim samochodem – zakomunikował Max.
- Dobra.
Zrobiliśmy tak, jak powiedział chłopak. Jechaliśmy w ciszy. Gdy byliśmy na miejscu, w szpitalu ratownik jak zwykle kazał nam zaczekać. Czas dłużył się niemiłosiernie. Wreszcie, po około godzinie przyszedł ten sam lekarz, co wczoraj.

Tymczasem w domu:

                 Policjanci wszystko zabezpieczyli, ogrodzili żółtą taśmą i pozbierali próbki. Jeden z nich miał nas przesłuchiwać. Ja poszłam na pierwszy ogień.
- Proszę mi wszystko opowiedzieć pani... Jane – powiedział do mnie policjant, siedzieliśmy u mnie w pokoju.
- Robiłyśmy śniadanie, ja smażyłam, Ala smarowała naleśniki, a Marta je podawała.
- Tyle?
- Tak, w sumie to nic szczególnego nie zauważyłam.
- No dobrze, dziękuję. Proszę wezwać panią Martę.
Wyszłam z pokoju i zawołałam ją.
- Proszę usiąść – powiedział policjant. Zrobiłam, co kazał.
- Teraz proszę mi o wszystkim opowiedzieć.
- To… jak każdego dnia robiłyśmy śniadanie. Dzisiaj były to naleśniki, ale nie sądzę, żeby Ania była uczulona na jakiś składnik. A więc, Jane smażyła, Ala przekładała, a ja podawałam.
- Nie zauważyła pani nic szczególnego?
- Ymm, nie.
- Proszę się zastanowić.
- W sumie to…, ale nie wiem czy to ważne.
- Proszę kontynuować.
- Wszyscy już jedli, oprócz Ani, bo jeszcze jej nie było. Gdy zeszła do jadalni, Ala zapytała mnie, kto jeszcze nie ma, to jej odpowiedziałam, że Ania. Wtedy ona dziwnie na mnie popatrzyła. Kazała mi iść zapytać, czy ktoś jeszcze ma ochotę na dokładkę. Gdy wróciłam, zobaczyłam, że Ala miesza jakiś biały proszek w kieliszku i wsypuje do dżemu. Trochę tego było. Nie pytałam, co to, gdyż już nie raz coś wsypywała i dodawała do potraw. Lubiła eksperymentować. Wręczyła mi tego naleśnika i zaznaczyła, że to właśnie Ani mam go podać.

W szpitalu:

- Dzień dobry. Nie sądziłem, że znowu się zobaczymy – powiedział lekarz.
- Dzień dobry. My też nie. Co jej jest?
- Nie wiem, do czego doszło, ale w żołądku było mnóstwo wymieszanych ze sobą leków przeciwbólowych i usypiających.
- Jak to – pytał zdziwiony Nath.
- Badania nie kłamią.
- Ale ona nie brała żadnych leków. Jedliśmy śniadanie i nagle zemdlała.
- Hmm, dziwne. No, ale nic. Zrobiliśmy jej płukanie żołądka, teraz śpi. Nie będę kłamał, miała dużo szczęścia. Gdyby karetka przyjechała 10 minut później, to…
- Niech pan nie kończy.
- …sami wiecie.
- A kiedy będzie mogła wyjść?
- Najlepiej, żeby na noc została w szpitalu. Jeżeli prześpi ją spokojnie, jutro po południu będzie można ją zabrać. Dzięki temu, że dużo pływa, naderwane mięśnie nie będą ją już tak bardzo bolały i szybciej się zregenerują.
- Ona pływa?
- No tak – lekarz szukał czegoś w notatkach – między innymi pierwsze miejsce 50m stylem grzbietowym w II klasie gimnazjum.
- Nic nie mówiła – zastanawiał się Max.
- Oj tam, można do niej zajrzeć?
- W sumie, to można, ale nie za długo.
- Dobrze.
- Leży na 2 piętrze, sala nr 3.
- Dziękuję.
- A nie za wcześnie ją pan wypisze? – pytał Nath.
- Gdyby to było konieczne, nie wypisywałbym jej, ale po jej stanie widać, że dłuższy pobyt mógłby tylko zaszkodzić. Wszystko zależy od najbliższej nocy, ale i tak jest w świetnym stanie.
Jeszcze raz podziękowaliśmy i wsiedliśmy do windy.
- Nie wiedziałem, że pływa, czemu nic nie mówiła? – powiedział Tom.
- Może nie lubi się chwalić tak jak ty – rzucił Seev.
- Chyba ty – zaczęli się szturchać.
- Dajcie sobie spokój.
Wysiedliśmy z windy i ruszyliśmy do wskazanej przez lekarza sali. Gdy weszliśmy, Ana nie spała tylko coś tam sobie rysowała.
- Cześć – powiedzieliśmy cicho.
- Hej – uśmiechnęła się.
- Jak się czujesz?
- Jestem strasznie głodna, ale jeszcze półtorej godziny nie mogę jeść. Niby podłączyli mi tę kroplówkę, ale to nic nie daje.
- Eh, odkąd się znamy trzy razy coś ci się stało.
- Cztery – poprawił Jay – jeszcze to, jak ją do wody wepchnęliście.
- No widzisz.
- Ja się wam potem odwdzięczę – zaśmiała się.
- Będzie dobrze – pocieszał Nath.
- My się będziemy zmywać. Odpocznij sobie.
- Spróbuję – uśmiechnęła się.
- Jutro wpadniemy koło 10:00.
- Najpierw się wyśpijcie, potem przyjedźcie.
- Zobaczymy. To my się zbieramy, trzymaj się.
Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z sali.
- Może posiedzieć przy tobie jeszcze chwilkę? – zapytał stojący w drzwiach Nathan.
- Nie, nie trzeba – dziewczyna uśmiechnęła się.
- Na pewno?
- Na pewno.
- No to pa – uśmiechnął się.
Chłopak zamknął za sobą drzwi i dołączył do nas.
- A tobie co? – zapytał Tom Nath'a.
- Mnie? Nic.
- Musimy pogadać – powiedział Jay.

_______________________________________________________
Jest i rozdział ;) oddaję go waszym oczom XD Mam nadzieję, że się spodoba.
Dedykuję go następującym osobom:
Anku ;D moja Ty Roślinko, kremiku na moje zmarszczki oto kolejna dawka nawozu mam nadzieję, że wystarczy ;*** Kocham Cię!! ;***
zintol14 ach, za to, że jesteś i czytasz mego blogasa i podoba Ci się i te nasze emocjonujące rozmowy na GG Mości Panno Kocham Cię ;***


5 komentarzy:

  1. A więc tak zacznę od wyrażenia swojej opinii na temat rozdziału
    Polszczyzna - poprawna
    Błędy- nie wykryto
    Chrzanić tam jakąś opinię
    Ja po prostu Kocham Twojego bloga( no bo w końcu biorę z nim ślub)
    Rozdział - wykwintny
    Jest on po prostu prze,przecudny Jak jego autorka ;)
    Mogła bym siedzieć nad twoim blogiem godzinami i go czytać ( mówię serio czcigodna pani)
    Bardzo mi się on podoba
    A jak zauważyłam ten piękny dedyk
    Achhhhh jestem na maxa happy
    Tak ja też Cię Kocham ty mój milordzie
    Kłaniam się pięknie ;P
    i czekam na następny tak cudny jak ten
    ;**************

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest tak bosko świetny,że nie umiem tego opisać słowami ;D
    szybko nexta!!

    OdpowiedzUsuń
  3. No że WHAT???!!!!!
    Że co Alka zrobiła?!!!!!
    No se jaja chyba ze mnie robisz!
    Moje owocki ożyły momentalnie jak tylko zobaczyłam, że kolejny nawozik czeka na mnie ;) A jak czytałam to jędrne i soczyste urosły ;D
    Ale szok przeżyłam i mi kilka owocków spadło ;( ale one już dojrzały więc nic nie szkodzi ;P będziesz mogła je w końcu spróbować ;)
    No ten nawozik to użyźnił mnie, że nie ma co ;D
    Ale następna dawka nie zaszkodzi ;P
    Uwielbiam ten dreszczyk, który mnie przechodzi za każdym razem kiedy czytam Twoje rozdziały ;)
    Kocham Cię Robaczku Ty mój najukochańszy ;********
    PS. Dziękuję za dedyk ;)
    Ale nie zasłużyłam sobie na taki zaszczyt
    Ale i tak bardzo dziękuję ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie!!!!!!!!!!!
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. moje oczy się bardzo cieszą:)))
    i ja też:)))
    super rozdział:)
    czekam na nexta;))))

    OdpowiedzUsuń