- Co to niby ma być?... –
dziwił się Loczek.
Tępo wpatrywałam się w Nathana.
Ta słodka lala uśmiechała się do niego, lecz z każdą chwilą na jej twarzy rosło
rozczarowanie. Nie mam pojęcia, co on jej powiedział, ale widać było, że nie
był zadowolony. Kiedy ruszył ku nam, szybko odwróciłam głowę i poczułam, jak po
moim policzku spłynęła łza. Natychmiast ją otarłam.
- Proszę – Nath podał mi mój
szkicownik i uśmiechnął się szeroko.
- Dziękuję – odpowiedziałam nie
podnosząc głowy.
- Nath, co to miało być? –
pytał zdenerwowany Jay.
- Co?
- To przed szpitalem.
- Nic ważnego. Hej, wszystko w
porządku? – zwrócił się do mnie. Musiał zobaczyć, jak po policzku spływają mi
kolejne łzy.
- Tak, tak. Coś mi chyba do oka
wpadło – no bez jaj, nie mogę się tak po prostu przy nim rozkleić.
- Może ci pomóc? – zapytał
troskliwie.
- Nie, nie trzeba. Już… wypadło
– uśmiechnęłam się i sięgnęłam do torby Kralabellą..yliśmy do
Zresztą, po co ja się
przejmuję. To, że go koch…, że się w nim zakochałam, nie czyni go moim
chłopakiem, no nie? Nathan usiadł z przodu. Jay spojrzał na mnie pocieszająco,
ja uśmiechnęłam się do niego i ruszyliśmy.
Dojechaliśmy. Powoli
wyszłam z samochodu, bo troszkę bolał mnie brzuch. Weszliśmy do domu i
poczuliśmy piękny zapach.
- Mmm, co tak cudnie pachnie? –
zapytałam.
- Hej! – chłopaki przybiegli,
by się przywitać. Mieli na sobie fartuszki i czapki kucharskie. Rzucili się na
mnie i mocno uścisnęli.
- Udusicie mnie!
- Nie bój nic – powiedział Max.
- Co upichciliście?
- To niespodzianka –
odpowiedział tajemniczo Seev.
- No dobrze – uśmiechnęłam się.
Z perspektywy Nath'a:
Wróciliśmy do domu. O
dziwo stał w ty samym miejscu w nienaruszonym stanie. Gdy byliśmy już w środku,
Jay odciągnął mnie na bok.
- Co to było? – zapytał.
- No ale co? To przed
szpitalem?
- No, słucham.
- Ehh. Poszedłem po ten
szkicownik i gdy wracałem zagapiłem się i wpadłem w tę dziewczynę. Pomogłem jej
wstać i pozbierałem to co upadło, bo ona stała i gapiła się na mnie. Nic jej
nie powiedziałem, nie flirtowałem z nią. No pojęcia nie mam co w nią wstąpiło.
Potem było to, co sam widziałeś.
- Mam nadzieję, że to prawda.
Wczoraj mówiłeś, że kochasz Anię, a dzisiaj…
- Ej, nie wierzysz mi?
- Wierzę, tylko wkurzyła mnie
ta panna. Mam wrażenie, że skądś ją znam.
- Nie wiem, może ci się zdaje.
Mnie też wkurzyła, ale to była jednorazowa sprawa, daję słowo. Bardzo żałuję
tego pocałunku.
- Dobra, wierzę ci. Chodź
zobaczymy co nasi kucharze ugotowali.
Z mojej perspektywy:
Chłopcy kazali nam
usiąść w jadalni. Sami przebrali się za kelnerów i podali nam obiad. Gdy
spojrzałam na talerz, ujrzałam źródło tego boskiego zapachu. Nie bardzo
wiedziałam co to jest, więc spojrzałam błagalnym wzrokiem na Toma.
- Ymm, to jest kurczak a’la
TSM, lub po prostu kurczak w warzywach.
- TSM? – zapytał niepewnie Jay.
- Tom, Seev i Max.
- Aaa, własnego autorstwa? –
dopytywałam śmiejąc się.
- Pewnie zamówili na wynos –
rzucił Loczek.
- Ja ci dam na wynos, ale kopa
i będziesz spał na polu! – bulwersował się Seev.
- Spokojnie, żartowałem – śmiał
się chłopak.
Nathan i Jay chyrali się już na
całego. Gdy wszyscy się uspokoili, zaczęliśmy jeść. Kurczak był nieziemski.
Nie mogłam uwierzyć, że przygotowało go trzech wariatów. Po skończonym obiedzie
Jay i Nath poszli zmywać, a ja i reszta chłopaków ruszyliśmy do salonu. Nie było nic
ciekawego, więc chłopcy odkurzyli i podłączyli X-Box’a.
- Ja gram pierwszy! – zarzekał
się Tom.
- Przecież można grać nawet we
czwórkę – przypomniał mu Max.
- No tak. To w co gramy?
- Hmm.
- Gwiezdne Wojny – Wojny
klonów!
- Seev, no bez jaj.
- Ja tam nie wnikam czy klony
je mają, czy nie.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. W
ostateczności poszliśmy na kompromis i wybraliśmy Myszkę Miki. Ja byłam
Mini, Tom był Mikim, Seev – Goofim, a Max – Kralabellą. Ja ze śmiechu leżałam
pod nogami chłopaków. Trochę bolał mnie brzuch, ale w końcu śmiech to zdrowie.
Tom miał mnie uwolnić z rąk Pitt’a. Nic z tego nie wyszło, bo Max panoszył się
wszędzie z tymi swoimi kopytami. Nawet nie zauważyłam, kiedy Nath i Jay
przyszli do salonu.
- Ja już nie mogę – wszystko
bolało mnie ze śmiechu.
- Czemu? Oh moja Mini! Nie!!! –
Tom darł się jak stare prześcieradło.
- Hahahaha, ja pasuję grę –
powiedział Max i zaczął mnie łaskotać.
Chciałam usiąść na sofie obok Jay'a, lecz
ten przesunął się i wylądowałam obok Nath'a. Max dalej robił swoje.
- Max! No, haha, no weź
przestań haha!!
Wtem Nath z przytupem wstał z
kanapy.
- Przybyłem, by uratować Królewnę
z rąk tego obrzydliwego Smoka! Gdzie mój wierny rumak? – rzucił informujące
spojrzenie Jay’owi. Ten zakumał o co chodzi i parsknął jak koń.
- A gdzie służący? – tym razem
miał na myśli Toma i Seev'a.
Ci uzbrojeni w miotły, podali jedną Księciowi i
stanęli na baczność. Max przerwał moje tortury, by zobaczyć co się dzieje.
-
Czyli ja to Smok? – powiedział chłopak, wziął mnie na ręce, zaryczał jak bestia
i ruszył biegiem po schodach na górę.
To działo się tak szybko, że Książę
dopiero po chwili zorientował się, że porwano jego Królewnę. Wsiadł Loczkowi,
yy przepraszam rumakowi na grzbiet i ruszyli za Smokiem. Max wbiegł do swojego
pokoju, zamknął drzwi, a mnie „rzucił” na łóżko.
- To ty będziesz… Śpiącą
Królewną – zakomunikował chłopak.
- No dobra – zgodziłam się.
Dopiero po chwili dotarło do mnie jak Śpiąca Królewa została obudzona.
Pocałunkiem przez Księcia, którym w tym przypadku jest… Nathan.
- Nie! Yyy… Królewna, to znaczy
Śpiąca być nie może.
- Czemu? – zapytał zdziwiony
Max.
- Bo… przecież, no… potrzebna
jest czarownica, która mnie zaczaruje, no nie? – udało mi się wybrnąć.
- No masz rację, – uśmiechnął
się – więc jaką Królewną chcesz być?
- Po prostu, Królewną.
- Jak chcesz. Słuchaj, plan
jest taki – nachylił się w moją stronę – Jak tu wpadną, albo raczej będą
próbowali wpaść, ja na nich skoczę, a ty przed nimi uciekniesz do kuchni.
Później ja zamknę ich w moim pokoju i dołączę do ciebie.
- Emm, Max, wszystko jest git,
tyle, że ja powinnam uciekać przed tobą, a nie przed nimi – po moich słowach
zaczęliśmy się śmiać.
- Ale wiesz co, ja mogę być
Księciem zamienionym w Smoka, który zakochał się w Królewnie i porywa ją, by ta
przekonała się, że ów Smok jest miły i później ona zakocha się w nim i całuje
go, by go odczarować – powiedział Max na jednym oddechu. Gdy skończył, ze
świstem nabrał powietrza.
- To świetny pomysł. Wreszcie
jakaś inna bajka niż te klasyczne. A tak poza tym, to podziwiam cię. Skąd ty
bierzesz te wszystkie pomysły? – zapytałam.
- No wiesz… cii, chyba idą. Max
zbliżył się do drzwi, złapał za klamkę i zaczął po cichu odliczać.
- Trzy, czte-ry! – otworzył
drzwi i rzucił się na stojących tam Seev'a i Toma.
Gdy byli już „zajęci sobą”,
wybiegłam z pokoju i ruszyłam do kuchni. Za sobą słyszałam już tylko krzyki
chłopaków. Cały czas śmiałam się pod nosem. Przy schodach stał Jay.
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Jego mina była bezcenna. Nie mogłam się
powstrzymać i zaczęłam się śmiać.
- No co, jestem tylko wiernym rumakiem –
odpowiedział ze stoickim spokojem. Zeszłam po schodach i udałam się do kuchni.
Usiałam przy stoliku w prawym rogu. Gdy spojrzałam przed siebie, aż
podskoczyłam.
- Nath! Nie strasz mnie –
śmiałam się.
- Nie miałem nawet takiego
zamiaru – odpowiedział. Teraz śmialiśmy się już obydwoje. Nagle Nath uspokoił
się.
_______________________________________________________
No i jest ^^ Nie będę komentować bo mnie udusicie xd
Dedykuję:
zintol14 - Dziękuję Ci, że piszesz komentarze, które cieszą me oczy, gdy je widzę. Twoje dedyki doprowadzają mnie do fazy szczęścia. Jestem wdzięczna, że czytasz mojego bloga i nie nudzisz się przy tym. Masz talent i mimo, iż zaprzeczasz i pewnie będziesz zaprzeczać ja to mówię oficjalnie: KAROLINA ( pseudo "zintol14" ) MA TALENT!!!!. Mam nadzieję, że nie katuję Cię tymi końcówkami rozdziałów i, że znosisz me wypociny. Kocham Cię i DZIĘKUJĘ!!! ;****
Matko!!!!
OdpowiedzUsuńJa płaczę wzruszyłam się tak piękny dedyk;***
Płaczę i już mam kałuże (łzy szczęścia)
Dziękuję ;P
Kocham twój blog!!!!
Rozdział świetny
Ach ta bajka ze smokiem (padam ze śmiechu)
i jeszcze raz napiszę to nie są wypociny!!!
To jest cudne ;D
Kocham Cię
dawaj mi tu szybko next ( no bo wiesz w takim momencie)
Wspaniały , jak każdy zresztą . :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Jay jako "wierny rumak" hahaha . Przy tym rozdziale uśmiałam się jak nigdy . XD Czekam na next'a ! ♥
UUUUUUUUUUU!!!!!!
OdpowiedzUsuńTu się coś kroi....
Tylko mam nadzieję, ze nie moje owocki ;P
Trzeba na nie jeszcze troszkę poczekać ;D
Rozdział fenomenalny ;*
Moje wszystkie soki puściły z wrażenia ;P
Ta scena z Maxem była fantastyczna ;)
To jak sprawiasz, że każda moja cząstka ciała, ciągle chce czytać Twoje opowiadanie jest niesamowite ;)
Masz po prostu ogromny talent, który wspaniale wykorzystujesz ;D
Twoje dawki nawozu sprawiają, że rosnę, ze szczęścia ;)
Każde kolejne podlewanie doprowadza mnie do szału, bo kończysz w takich momentach, że nie mogę wytrzymać!
Ale nic nie poradzę na to...
Zostaje tylko czekanie ;P
Kocham Cię Robaczku Ty mój ;******
O mój boże.!!
OdpowiedzUsuńTo jest ZAJEBISTE. :D
Aż musiałam użyć Caps Locka .:)
Pisz szybko następny <3
Weny :*
hahaha:)))
OdpowiedzUsuńrozdział bajeczny;))
ale masz świetne pomysły!!:))
dawaj szybko następny:))
Jane
Świetny,na prawdę genialny ^^
OdpowiedzUsuńNic więcej mówić nie trzeba,bo słowa i tak tego nie opiszą