środa, 23 maja 2012

Rozdział 22

- A co byś zrobiła, gdyby… cholera – Jay popatrzył na mnie i gdy spostrzegł, że go nie słucham, spojrzał tam, gdzie ja.
- Co to niby ma być?... – dziwił się Loczek.
Tępo wpatrywałam się w Nathana. Ta słodka lala uśmiechała się do niego, lecz z każdą chwilą na jej twarzy rosło rozczarowanie. Nie mam pojęcia, co on jej powiedział, ale widać było, że nie był zadowolony. Kiedy ruszył ku nam, szybko odwróciłam głowę i poczułam, jak po moim policzku spłynęła łza. Natychmiast ją otarłam.
- Proszę – Nath podał mi mój szkicownik i uśmiechnął się szeroko.
- Dziękuję – odpowiedziałam nie podnosząc głowy.
- Nath, co to miało być? – pytał zdenerwowany Jay.
- Co?
- To przed szpitalem.
- Nic ważnego. Hej, wszystko w porządku? – zwrócił się do mnie. Musiał zobaczyć, jak po policzku spływają mi kolejne łzy.
- Tak, tak. Coś mi chyba do oka wpadło – no bez jaj, nie mogę się tak po prostu przy nim rozkleić.
- Może ci pomóc? – zapytał troskliwie.
- Nie, nie trzeba. Już… wypadło – uśmiechnęłam się i sięgnęłam do torby Kralabellą..yliśmy do
Zresztą, po co ja się przejmuję. To, że go koch…, że się w nim zakochałam, nie czyni go moim chłopakiem, no nie? Nathan usiadł z przodu. Jay spojrzał na mnie pocieszająco, ja uśmiechnęłam się do niego i ruszyliśmy.
                  Dojechaliśmy. Powoli wyszłam z samochodu, bo troszkę bolał mnie brzuch. Weszliśmy do domu i poczuliśmy piękny zapach.
- Mmm, co tak cudnie pachnie? – zapytałam.
- Hej! – chłopaki przybiegli, by się przywitać. Mieli na sobie fartuszki i czapki kucharskie. Rzucili się na mnie i mocno uścisnęli.
- Udusicie mnie!
- Nie bój nic – powiedział Max.
- Co upichciliście?
- To niespodzianka – odpowiedział tajemniczo Seev.
- No dobrze – uśmiechnęłam się.

Z perspektywy Nath'a:

                  Wróciliśmy do domu. O dziwo stał w ty samym miejscu w nienaruszonym stanie. Gdy byliśmy już w środku, Jay odciągnął mnie na bok.
- Co to było? – zapytał.
- No ale co? To przed szpitalem?
- No, słucham.
- Ehh. Poszedłem po ten szkicownik i gdy wracałem zagapiłem się i wpadłem w tę dziewczynę. Pomogłem jej wstać i pozbierałem to co upadło, bo ona stała i gapiła się na mnie. Nic jej nie powiedziałem, nie flirtowałem z nią. No pojęcia nie mam co w nią wstąpiło. Potem było to, co sam widziałeś.
- Mam nadzieję, że to prawda. Wczoraj mówiłeś, że kochasz Anię, a dzisiaj…
- Ej, nie wierzysz mi?
- Wierzę, tylko wkurzyła mnie ta panna. Mam wrażenie, że skądś ją znam.
- Nie wiem, może ci się zdaje. Mnie też wkurzyła, ale to była jednorazowa sprawa, daję słowo. Bardzo żałuję tego pocałunku.
- Dobra, wierzę ci. Chodź zobaczymy co nasi kucharze ugotowali.

Z mojej perspektywy:

                  Chłopcy kazali nam usiąść w jadalni. Sami przebrali się za kelnerów i podali nam obiad. Gdy spojrzałam na talerz, ujrzałam źródło tego boskiego zapachu. Nie bardzo wiedziałam co to jest, więc spojrzałam błagalnym wzrokiem na Toma.
- Ymm, to jest kurczak a’la TSM, lub po prostu kurczak w warzywach.
- TSM? – zapytał niepewnie Jay.
- Tom, Seev i Max.
- Aaa, własnego autorstwa? – dopytywałam śmiejąc się.
- Pewnie zamówili na wynos – rzucił Loczek.
- Ja ci dam na wynos, ale kopa i będziesz spał na polu! – bulwersował się Seev.
- Spokojnie, żartowałem – śmiał się chłopak.
Nathan i Jay chyrali się już na całego. Gdy wszyscy się uspokoili, zaczęliśmy jeść. Kurczak był nieziemski. Nie mogłam uwierzyć, że przygotowało go trzech wariatów. Po skończonym obiedzie Jay i Nath poszli zmywać, a ja i reszta chłopaków ruszyliśmy do salonu. Nie było nic ciekawego, więc chłopcy odkurzyli i podłączyli X-Box’a.
- Ja gram pierwszy! – zarzekał się Tom.
- Przecież można grać nawet we czwórkę – przypomniał mu Max.
- No tak. To w co gramy?
- Hmm.
- Gwiezdne Wojny – Wojny klonów!
- Seev, no bez jaj.
- Ja tam nie wnikam czy klony je mają, czy nie.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. W ostateczności poszliśmy na kompromis i wybraliśmy Myszkę Miki. Ja byłam Mini, Tom był Mikim, Seev – Goofim, a Max – Kralabellą. Ja ze śmiechu leżałam pod nogami chłopaków. Trochę bolał mnie brzuch, ale w końcu śmiech to zdrowie. Tom miał mnie uwolnić z rąk Pitt’a. Nic z tego nie wyszło, bo Max panoszył się wszędzie z tymi swoimi kopytami. Nawet nie zauważyłam, kiedy Nath i Jay przyszli do salonu.
- Ja już nie mogę – wszystko bolało mnie ze śmiechu.
- Czemu? Oh moja Mini! Nie!!! – Tom darł się jak stare prześcieradło.
- Hahahaha, ja pasuję grę – powiedział Max i zaczął mnie łaskotać.
Chciałam usiąść na sofie obok Jay'a, lecz ten przesunął się i wylądowałam obok Nath'a. Max dalej robił swoje.
- Max! No, haha, no weź przestań haha!!
Wtem Nath z przytupem wstał z kanapy.
- Przybyłem, by uratować Królewnę z rąk tego obrzydliwego Smoka! Gdzie mój wierny rumak? – rzucił informujące spojrzenie Jay’owi. Ten zakumał o co chodzi i parsknął jak koń.
- A gdzie służący? – tym razem miał na myśli Toma i Seev'a.
Ci uzbrojeni w miotły, podali jedną Księciowi i stanęli na baczność. Max przerwał moje tortury, by zobaczyć co się dzieje.
- Czyli ja to Smok? – powiedział chłopak, wziął mnie na ręce, zaryczał jak bestia i ruszył biegiem po schodach na górę.
To działo się tak szybko, że Książę dopiero po chwili zorientował się, że porwano jego Królewnę. Wsiadł Loczkowi, yy przepraszam rumakowi na grzbiet i ruszyli za Smokiem. Max wbiegł do swojego pokoju, zamknął drzwi, a mnie „rzucił” na łóżko.
- To ty będziesz… Śpiącą Królewną – zakomunikował chłopak.
- No dobra – zgodziłam się.
Dopiero po chwili dotarło do mnie jak Śpiąca Królewa została obudzona. Pocałunkiem przez Księcia, którym w tym przypadku jest… Nathan.
- Nie! Yyy… Królewna, to znaczy Śpiąca być nie może.
- Czemu? – zapytał zdziwiony Max.
- Bo… przecież, no… potrzebna jest czarownica, która mnie zaczaruje, no nie? – udało mi się wybrnąć.
- No masz rację, – uśmiechnął się – więc jaką Królewną chcesz być?
- Po prostu, Królewną.
- Jak chcesz. Słuchaj, plan jest taki – nachylił się w moją stronę – Jak tu wpadną, albo raczej będą próbowali wpaść, ja na nich skoczę, a ty przed nimi uciekniesz do kuchni. Później ja zamknę ich w moim pokoju i dołączę do ciebie.
- Emm, Max, wszystko jest git, tyle, że ja powinnam uciekać przed tobą, a nie przed nimi – po moich słowach zaczęliśmy się śmiać.
- Ale wiesz co, ja mogę być Księciem zamienionym w Smoka, który zakochał się w Królewnie i porywa ją, by ta przekonała się, że ów Smok jest miły i później ona zakocha się w nim i całuje go, by go odczarować – powiedział Max na jednym oddechu. Gdy skończył, ze świstem nabrał powietrza.
- To świetny pomysł. Wreszcie jakaś inna bajka niż te klasyczne. A tak poza tym, to podziwiam cię. Skąd ty bierzesz te wszystkie pomysły? – zapytałam.
- No wiesz… cii, chyba idą. Max zbliżył się do drzwi, złapał za klamkę i zaczął po cichu odliczać.
- Trzy, czte-ry! – otworzył drzwi i rzucił się na stojących tam Seev'a i Toma.
Gdy byli już „zajęci sobą”, wybiegłam z pokoju i ruszyłam do kuchni. Za sobą słyszałam już tylko krzyki chłopaków. Cały czas śmiałam się pod nosem. Przy schodach stał Jay. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Jego mina była bezcenna. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać.
- No co, jestem tylko wiernym rumakiem – odpowiedział ze stoickim spokojem. Zeszłam po schodach i udałam się do kuchni. Usiałam przy stoliku w prawym rogu. Gdy spojrzałam przed siebie, aż podskoczyłam.
- Nath! Nie strasz mnie – śmiałam się.
- Nie miałem nawet takiego zamiaru – odpowiedział. Teraz śmialiśmy się już obydwoje. Nagle Nath uspokoił się.

_______________________________________________________
No i jest ^^  Nie będę komentować bo mnie udusicie xd
Dedykuję:
zintol14 - Dziękuję Ci, że piszesz komentarze, które cieszą me oczy, gdy je widzę. Twoje dedyki doprowadzają mnie do fazy szczęścia. Jestem wdzięczna, że czytasz mojego bloga i nie nudzisz się przy tym. Masz talent i mimo, iż zaprzeczasz i pewnie będziesz zaprzeczać ja to mówię oficjalnie: KAROLINA ( pseudo "zintol14" ) MA TALENT!!!!. Mam nadzieję, że nie katuję Cię tymi końcówkami rozdziałów i, że znosisz me wypociny. Kocham Cię i DZIĘKUJĘ!!! ;****


6 komentarzy:

  1. Matko!!!!
    Ja płaczę wzruszyłam się tak piękny dedyk;***
    Płaczę i już mam kałuże (łzy szczęścia)
    Dziękuję ;P
    Kocham twój blog!!!!
    Rozdział świetny
    Ach ta bajka ze smokiem (padam ze śmiechu)
    i jeszcze raz napiszę to nie są wypociny!!!
    To jest cudne ;D
    Kocham Cię
    dawaj mi tu szybko next ( no bo wiesz w takim momencie)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały , jak każdy zresztą . :D
    Podoba mi się Jay jako "wierny rumak" hahaha . Przy tym rozdziale uśmiałam się jak nigdy . XD Czekam na next'a ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. UUUUUUUUUUU!!!!!!
    Tu się coś kroi....
    Tylko mam nadzieję, ze nie moje owocki ;P
    Trzeba na nie jeszcze troszkę poczekać ;D
    Rozdział fenomenalny ;*
    Moje wszystkie soki puściły z wrażenia ;P
    Ta scena z Maxem była fantastyczna ;)
    To jak sprawiasz, że każda moja cząstka ciała, ciągle chce czytać Twoje opowiadanie jest niesamowite ;)
    Masz po prostu ogromny talent, który wspaniale wykorzystujesz ;D
    Twoje dawki nawozu sprawiają, że rosnę, ze szczęścia ;)
    Każde kolejne podlewanie doprowadza mnie do szału, bo kończysz w takich momentach, że nie mogę wytrzymać!
    Ale nic nie poradzę na to...
    Zostaje tylko czekanie ;P
    Kocham Cię Robaczku Ty mój ;******

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój boże.!!
    To jest ZAJEBISTE. :D
    Aż musiałam użyć Caps Locka .:)
    Pisz szybko następny <3
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. hahaha:)))
    rozdział bajeczny;))
    ale masz świetne pomysły!!:))
    dawaj szybko następny:))
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny,na prawdę genialny ^^
    Nic więcej mówić nie trzeba,bo słowa i tak tego nie opiszą

    OdpowiedzUsuń